czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 8

   Po ponad godzinie doszliśmy do centrum miasta. Nie było już po mnie widać, że płakałam. Umiem szybko ukryć emocje.
   Hotelem, który wybrał Liam był Citadines Prestige Trafalgar Square London – mega drogi hotel, blisko Tamizy. Próbowałam go przekonać, że nie musi wydawać fortuny na hotel, że nie potrzebne nam luksusy. Jednak on się uparł. Z jednej strony sądziła, że zwariował, a z drugiej, że to naprawdę miłe z jego strony, że wydaje tyle pieniędzy dla mnie.
   Gdy weszliśmy do naszego apartamentu szczęka mi opadła. Był przepiękny! Nigdy nie widziałam tak znakomicie wystrojonego wnętrza. Ściany miały nijaki dość szarawy wygląd, drewniane panele podłogowe były tak napastowane, że aż lśniły, naprzeciwko białej sofy wisiała może z 40 calowa plazma. Przed sofą stał szary zwykły stolik, a po ich lewej stronie był wyższy stolik (do posiłków), również szary, przy nim dwa czerwone krzesła, a nad nim czarno biała panorama miasta złączona z trzech obrazów. Wszystkie dodatki typu poduszki leżące na sofie lub dywan były z motywami lub w kolorach flagi Wielkiej Brytanii. Właśnie na niej był wzorowany wygląd pokoju. I chociaż w opisie może on się zdawać nudnawy, naprawdę się nim zachwyciłam.
   - Liam, ten apartament jest przepiękny! – okrzyknęłam, po czym podziękowałam mu mocnym uściskiem.
   - Naprawdę ci się podoba? – zdziwił się.
   - Bardzo! A tobie nie?
   - Jest całkiem ładny, ale żeby zaraz przepiękny..
   - Jest przepiękny i nie zaprzeczaj! – zagroziłam mu palcem.
   - Dobrze, dobrze. Jest przepiękny. Pasuje? – spojrzał na mnie pytająco.
   - Pasuje – obdarzyłam go promiennym uśmiechem. Wtedy chyba naprawdę zapomniałam dlaczego byliśmy w tym hotelu, zapomniałam o wszystkich ostatnich wydarzeniach. Dzięki Liamowi po prostu cieszyłam się z chwil.
   Liam odłożył nasz plecak przy wejściu, a ja usiadłam na kanapie. Nagle z mojego brzucha wydobyło się głuche warknięcie.
   - Jesteś głodna? – zapytał się mnie.
  - Troszeczkę. Ostatnio jadłam w sobotę rano, przed imprezą.. Czekaj, minęły dwa dni.. Tak, jestem głodna!
   - Okej, zamówię coś – oświadczył, śmiejąc się z mojego toku rozumowania. Chwycił za telefon wiszący obok drzwi i zamówił do pokoju jedzenie z hotelowej restauracji.

   - Lily, nie chcę żebyś była znowu smutna, ale nie zapominaj po co tu jesteśmy. Musisz przemyśleć co zrobić dalej z tą sprawą z Louisem. Ja uważam, że najlepiej jeśli na początku z nim porozmawiasz – troszczył się o mnie jakby był moim ojcem, ale nie przeszkadzało mi to. To było urocze.. i chyba naprawdę mi się podobało. Tak.. ledwo co przespałam się z własnym bratem, a już zakochałam się w najbliższym przyjacielu. Niezbyt fortunna kolej wydarzeń, ale nie mogłam się powstrzymać przed wzdychaniem do Liego gdy byliśmy sami w pokoju hotelowym!!
   - Lily? Wszystko w porządku? – zmartwił się. Chyba musiałam przez dłuższą chwilę się zamyślić..
   - Tak tak, wszystko gra. Co do tej sprawy z Lou.. Słuchaj, ja nie sądzę bym miała być za co na niego zła. Oboje byliśmy równie pijani. Gdyby nie to w życiu nie poszła bym do łóżka z OBOJĄTNIE JAKIM chłopakiem na jakiejś imprezie. To by było szaleństwo! I wiem, że Louis też by tego nie zrobił. Na przyszłość każde z nas będzie po prostu pamiętać, by uważać z alkoholem. Wina leży po mojej jak i po jego stronie, po równo. Nie ma co rozpamiętywać ran. Najlepiej będzie jak się spotkamy i sobie wybaczymy. Nie uważasz? – wyjawiłam swoje przemyślenia przyjacielowi.
   - Mądrze myślisz. Jestem z ciebie dumny. – on naprawdę był opiekuńczy i kochany. Poza tym zawsze idealnie się rozumieliśmy. To jemu wśród chłopaków najbardziej ufałam i zawsze się zwierzałam. I mogę przysiąc, że jeszcze chwila i bym go pocałowała… ale nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi i mój ideał poszedł otworzyć. Przejął od kelnera wózek z jedzeniem i wrócił do mnie.
   - Zamówiłem kurczaka w curry i ciasto rabarbarowe. Wiem, że lubisz – powiedział, rozkładając jedzenie na stole. Skąd on pamiętał takie rzeczy? Jesteśmy tylko przyjaciółmi, więc nie sądzę, by był sens pamiętania wszystkich moich ulubionych dań, tym bardziej, że moje kubki smakowe raczej na nic nie narzekają.
   - Lubię gdy ty gotujesz. Żadne jedzenie z jakiejkolwiek restauracji temu nie dorówna – skomplementowałam jego talent kulinarny, którym nie raz popisywał się gotując dla mnie i chłopaków.
   - Oj nie przesadzaj, nie gotuję aż tak dobrze – odpowiedział skromnie, zdecydowanie zawstydzony. Odsuną jedno z krzeseł przy stole i przytrzymał je dla mnie. – Usiądź, proszę – z każdą chwilą coraz bardziej mnie zachwycał. Naprawdę byłam głupia mówiąc jeszcze zaledwie trzy dni temu, że w ogóle nic do niego nie czuję.
   Usiadłam na miejscu, które mi odsuną. Gdy to zrobiłam on siadł naprzeciwko. Rozmawialiśmy długo. O wszystkim i o niczym. Jedząc, a potem siedząc na sofie, słuchając mojej ulubionej rockowej stacji muzycznej.

   Było już po czwartej rano, a my nadal rozmawialiśmy. Liam nie wspomniał o ostatniej nocy. Czół, że pomimo tego co mu powiedziałam przed kolacją, nie mam ochoty o tym rozmawiać. Mówiliśmy raczej o takich błahostkach jak jedzenie, książki, filmy albo po prostu komentowaliśmy muzykę lub teledyski, które akurat oglądaliśmy. Pomimo wszystko rozmawiało nam się bardzo dobrze.
   - Słuchasz tego typu muzyki, a mieszkasz z piątką chłopaków śpiewających w zespole Popowym – zaśmiał się gdy pogłośniłam telewizor, bo leciało ‘Highway to Hell’ AC/DC. – Jesteś niesamowita.
   - O gustach muzycznych się nie dyskutuje. A musząc znosić całe życie śpiewy Lou, musiałam się jakoś odizolować od tej popowej paplaniny.
   - Jesteś niesamowita. Nie tylko ze względu na to jakiej muzyki słuchasz. Jesteś niesamowita taka jaka jesteś. Podobasz mi się od ponad roku, od kąt z nami mieszkasz. Przepraszam, że nie powiedziałem ci tego wcześniej. Może gdybym to zrobił, wtedy by nie doszło do tamtej imprezy. Albo chociaż gdybym cię wtedy pilnował. A nie wyszedł po 3 godzinach, nie mając ochoty na dalszą zabawę. Naprawdę cię przepraszam.
   - Ty nie masz za co. To ja powinnam wcześniej to zrobić – i zrobiłam to. Nachyliłam się nad nim i pocałowałam go. Długo i namiętnie. Złapał mnie w pasie gdy prawie spadłam z łóżka. Chciałam zacząć go całować jeszcze raz ale on mi przewał.
   - Jesteś pewna? Przez tak długi czas byliśmy przyjaciółmi..
   - Właśnie dlatego, że przez tak długi czas byliśmy przyjaciółmi, teraz jestem pewna swoich uczuć. Kocham Cię Liam, powinnam ci to dawno powiedzieć. Chciała bym byś to ty był tym chłopakiem, z którym straciłam dziewictwo, a nie Lou – i w tej chwili Liam zaczął płakać. Leżałam obok niego, więc go przytuliłam. – Ej, dlaczego płaczesz? Li, opanuj się! Ludzie całe życie szukają swojej drugiej połówki, powinieneś się cieszyć! – Ja się cieszyłam. Tak swobodnie mogłam teraz dotknąć jego gęstych włosów, tak prawdziwie się do niego przytulić, jak do chłopaka, a nie tylko przyjaciela.
   - Nie wiedziałem, że straciłaś dziewictwo. To okropne.
   - Nie takie straszne! – wyśmiałam go. – Debilu, ja nic nie pamiętam!! – I znów zaczęłam go całować.
   Teraz zrozumiałam, że nie kocham go od wczoraj. Ja go kochałam od zawsze, ale wczoraj sobie to uświadomiłam. I on też mnie kochał od zawsze! Chwilę jeszcze się całowaliśmy, po czym zasnęłam leżąc na tego brzuchu, z głową na jego ramieniu, ściśnięta w jego mocnym, pierwszy raz tak pewnym uścisku.

__________________________________
   Wiem, że rozdział jest chyba ciut przesłodzony. Ale pisałam go wczoraj i już nawet nie miałam ochoty nic poprawiać.. Mam jednak nadzieję, że się podoba. Komentujcie! 

środa, 27 lutego 2013

Rozdział 7

   Kiedy w końcu się obudziłam, za oknem było już ciemno. Nadal leżałam na kolanach Liama. Przytulona do niego tak jak przed zaśnięciem. Byłam cała opuchnięta od płakaniu, oraz czułam łzy zaschnięte na moich policzkach.
   - Wstałaś księżniczko – przywitał mnie podnosząc w górę mój podbródek, tak by mógł na mnie spojrzeć. Nie pozwoliłam mu na to. Nie chciałam by ktokolwiek na mnie patrzył. Taka szmata jak ja nie zasługiwała na to.
   - Która godzina? – zapytałam.
   - Jest po 22.
   - I ty tak siedzisz ze mną od jakiś 6 godzin?!
   - Oczywiście. Nie mogłem pozwolić byś w takim stanie obudziła się samotnie. Jeszcze byś sobie krzywdę zrobiła w depresji.
   Zszokowało mnie to. Nie zasługiwałam na to by ktoś się tak o mnie troszczył.
   - Już się lepiej czujesz? – zapytał ale nie poczekała na odpowiedź. – Może opowiesz mi co jest powodem twojego stanu?
   - Jest ktoś w domu? – rozejrzałam się po salonie, zerkając również na korytarz, ale nikogo nie widziałam.
   - Nie. Nikogo nie ma. Harry i Louis jeszcze nie wrócili z wczorajszej imprezy. Zayn pojechał do tej dziewczyny, którą ostatnio poznał. A Niall poszedł do jakiegoś kumpla, z którym był wcześniej umówiony. Nie chciał wychodzić. Martwił się czy z tobą wszystko dobrze. Ale zapewniłem go, że ciągle będę przy tobie i może iść – odpowiedział dość rozbudowanie na moje pytanie.
   - Louisa na pewno nie ma? – wolałam się upewnić.
   - Nie ma. Ale dlaczego tak cię on martwi? – Liam nie rozumiał o co mi chodziło.
   - Jak ci powiem to nigdy nie uwierzysz..

   Opowiedziałam mu jak się upiłam na imprezie. Jak flirtowałam z jakimś równie upitym chłopakiem, którego twarzy nie mogłam dostrzec w ciemnej scenerii. Jak poszliśmy do sypialni. O tym, że nie pamiętałam co tam robiliśmy. O tym jak rano wstałam i co tam zobaczyłam. Że po wyjściu od Jack’a rozkleiłam się i ledwo doszłam do domu.
   - Biedactwo – przytulił mnie jeszcze bardziej. Znowu płakałam. – Nie sądziłem, że to może być coś aż tak poważnego. Gdybym cię nie znam stwierdził bym, że mnie oszukujesz. Louis uprawiający seks z własną siostrą.. Przecież to jakieś wymysły!
   - Ale ja bym ci nie zmyślała! – wyszlochałam. – To prawda, której tak samo jak ty nie mogę zrozumieć – wydukałam przez łzy, i znowu wtuliłam się w jego klatę.
   - Rozumiem. Wierzę ci. Lily, nie pozwolę cię znowu tak skrzywdzić. Bądź przy mnie, a nic ci się nie stanie – przerwał na chwilę. – Nie chcę cię martwić ale Louis pewnie niedługo wróci do domu. Jeżeli nie chcesz z nim dziś rozmawiać, możemy przenieść się do jakiegoś hotelu, żebyś tam ochłonęła i przemyślała wszystko co cię dręczy.
   - Liam, jesteś kochany. Nie zasługuję na taką troskę!
   - Zasługujesz na wszystko co najlepsze! – patrzyliśmy się na siebie przez dłuższą chwilę. Nigdy przedtem nie zdawałam sobie sprawy z tego jaki jest wspaniały. Może w piątek powinnam przyznać Louisowi rację i nie wychodzić nigdzie samej. Tylko z Liamem. Wtedy nie poszli byśmy na tę imprezę i nie musieli byśmy teraz przechodzić tego koszmaru, nie stała bym się skończoną szmatą! Odwróciłam wzrok bo wstyd mi było dalej się na niego patrzeć.
   - To jak? Chodź na górę i spakujemy ci piżamę i jakieś ubrania na zmianę – zaproponował Liam. Wstaliśmy z sofy. Objął mnie ramieniem i poszliśmy na górę. Poszliśmy najpierw do niego. Wyjął z szafy dość spory plecak podróżny, do którego włożył jakieś swoje ciuchy, szczoteczkę do zębów i tego typu najważniejsze rzeczy. Potem poszliśmy do mnie i spakowaliśmy do tego plecaka jeszcze moje ubrania i rzeczy osobiste.
   Liam wyszedł na chwilę żeby się przebrać, ja też to zrobiłam. Włożyłam luźną koszulkę z AC/DC, ciemnofioletowe dżinsy i białe conversy z Gorillaz. Lubię się tak ubierać, wtedy nie wyróżniam się z tłumu. Gdy już byłam ubrana, Li wrócił do mojego pokoju.
   - Weź jeszcze bluzę. Wieczór jest chłodny – powiedział, wyciągając z mojej szafy czarną bluzę i podał mi ją. Naprawdę nie mogłam się nadziwić tego jaki jest opiekuńczy!
Założył nasz bagaż na plecy. Znowu objął mnie ramieniem i zeszliśmy na dół. Wyszliśmy z domu, zamkną drzwi. Liam nie miał samochodu ani prawa jazdy.
   - Zamówić taksówkę czy chcesz się przejść? – zapytał.
   - Wolę się przejść. Świeże powietrze dobrze mi zrobi – powiedziałam i spróbowałam wymusić uśmiech, który czułam, że mi nie wyszedł.
   W nocy, oświetleni słabym światłem paru latarni, oraz jasnym światłem księżyca, szliśmy powoli pustą ulicą. On cały czas otulał mnie swoim ramieniem, a ja pozwoliłam opaść mojej głowie na jego ramię, chociaż nie pomagało to w marszu. Jednak nie przejmowałam się tym. Chciałam byśmy szli tak wiecznie. Czułam się szczęśliwa bo na jakiś czas zapomniałam o tym co było powodem tego spaceru..

___________________________________
   Może nie będzie to oznaką skromności z mojej strony, ale naprawdę kocham ostatni akapit tego rozdziału. Jest to jedna z moich romantycznych wizji z..., a nieważne.. Mam nadzieję, że zarówno mi jak i wam, kiedyś wizja takiego wieczornego spaceru w świetle księżyca, się spełni. Każdej z innym, tym wyjątkowym chłopakiem. 

wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 6

   Gdy rano obudziłam się, nie byłam w swoim pokoju. Czułam kołdrę okrywającą moje nagie ciało. Głowa aż nigdy mnie tak nie bolała, miałam kaca. Pokój oświetlały promienie słońca, które wpadały tu przez wielkie okna. Na stoliku przy łóżku stał zegarek, który wyświetlał godzinę 14:43. O ludzie, już tak późno!
   Przypomniałam sobie o wczorajszym dniu. Zaczęłam się zastanawiać kim był ten chłopak do którego zarywałam, gdy nagle poczułam, że ktoś leży obok mnie. Odwróciłam się i zrozumiałam, że to był okropny błąd. Całą impreza była wielkim błędem! Obok leżał mój brat!! OBOK LEŻAŁ LOUIS!
   - Aaaaa – wykrzyczałam zszokowana i obudziłam go tym wrzaskiem.
   - Co się dzie.. aaaaaaaaaa! – nie dokończył bo również go zszokowało. – Lily?! Co ty tu robisz?!
   - Co ja tu robię? Co ty tu robisz?! Proszę cię, powiedz, że my wczoraj wieczorem nie spaliśmy ze sobą!! – byłam w szoku. Wiedziałam jaka była prawda. Nie mogłam do siebie dopuścić tej myśli.
   - Tego nie wiem, Lily. Ostatnie co pamiętam z wczorajszego dnia to to, że sporo wypiłem. Potem film mi się urwał.
   Nie! Nie!! NIE!!! Tylko nie to! Nie mogłam powiedzieć nic. Nawet jak bym wiedziała co powiedzieć. Nie przeszło by mi to przez gardło. Zerwałam się z łóżka. Nie przeszkadzało mi, że Lou zobaczy mnie nagą. To mój brat i nie raz mnie już tak widział, a wczoraj tym bardziej..
   Rzuciłam się w stronę moich ciuchów, porozrzucanych po pokoju. Wkładałam bieliznę gdy zauważyłam na moim udzie jakiś biały płyn.
   - FUJ! – miałam ochotę zwymiotować!
   Podniosłam z podłogi majtki Louisa i wytarłam się nimi. Ubrałam się jak najszybciej mogłam. I wybiegłam z pokoju. Na korytarzu, w salonie i w ogóle w całym mieszkaniu spotykałam co chwilę śpiących ludzi. Byłam już przy drzwiach gdy usłyszałam głos Jack’a.
   - Hej Lily. Widzę byłaś na imprezie całą noc. Już wychodzisz? – zdziwił się. Normalne, tak mnie bolała głowa, że ledwo co szłam.
   Nie odezwałam się do niego. Wyszłam. Co mu miałam mówić? On nie wiedział co się stało poprzedniej nocy. A zwierzać się mu też nie zamierzałam. Ledwo co go znam.
   Gdy byłam już na zewnątrz budynku wyszły ze mnie wszystkie emocje. Zaczęłam płakać. Ryczałam. Nie zwracałam uwagi na to jak patrzą się na mnie ludzie. Czułam się jak szmata. Dziwka. Najgorsza z najgorszych. Przespałam się z własnym bratem. A ten brat pewnie jeszcze leży tam na górze i próbuje sobie uświadomić to co się wydarzyło.

   Byłam tak zapłakana, że nie widziałam gdzie idę. Ale jakoś doszłam do domu. Nie miałam sił by szukać kluczy. Zapukałam do drzwi.
   - Co się stało?! – usłyszałam głos Nialla. Nie miałam ochoty o tym mówić. Przytuliłam się do niego bo nie miałam już siły stać na własnych nogach. Zamkną drzwi i zaprowadził mnie do salonu.
   Nie wiem czy był tam Harry i Zayn, ale Liam był. Wiem bo to on właśnie od razu do mnie podbiegł, przytulił mnie. Słyszał pytanie Nialla i wiedział, że nie odpowiedziałam. Nie zadał go kolejny raz. Za to go lubię. Wie jak się zachować w danej sytuacji.
   - Niall, zostawisz nas samych? – zapytał go Liam. Wiedział, że nie lubię gdy ktoś patrzy jak się rozklejam, choć rzadko kiedy mi się to zdarza, a tak mocno nie płakałam jeszcze nigdy.
   Liam wziął mnie na ręce, zaprowadził na kanapę, usiadł i po prostu przytulił. Nie mam pojęcia jak długo płakałam w jego ramionach. Zasmarkałam i zamoczyłam mu łzami koszulkę. To mogło trwać godzinami. W końcu zasnęłam. Zasnęłam w jego ramionach, w których czułam się bezpieczna. Nigdy nie sądziłam, że to w nim znajdę takie wsparcie. Gdyby nie on pewnie już dawno wisiała bym na najbliższym drzewie..

poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 5

   Następnego dnia wstałam wyspana lecz zszokowana swoim snem.
   Śniło mi się, że topię się w jeziorze krwi. Jezioro było na tyle małe bym mogła zauważyć Louisa stojącego przy jednym brzegu i Liama – przy drugim. Próbowałam płynąć ale nie mogłam. Umiem pływać, a tam się topiłam. Po jakimś czasie odzyskałam swobodę ruchu i próbowałam podpłynąć do któregoś z chłopaków lecz im dłużej płynęłam w którąś stronę tym bardziej się oddalali.
   Sen był bez sensu i okropny. Nie miałam pojęcia co miało znaczyć to jezioro, co miała znaczyć krew ani co mieli znaczyć Louis i Liam. Wiedziałam, że powinnam o tym jak najszybciej zapomnieć!
   Było już po 12:00. Śpioch ze mnie. Wstałam, założyłam szlafrok i zaspana poszłam na dół zjeść jakieś śniadanie. Za ponad 3h mecz, więc za góra 2,5h powinniśmy wyjeżdżać. Zanim dotrzemy na stadion, potem znaleźć Jack’a, dojść na miejsca, to zajmie trochę czasu.
   Weszłam właśnie do kuchni, kiedy w przejściu natknęłam się na radosnego Nialla.
   - Cześć śliczna – przywitał mnie i przytulił.
   - Nic ci nie jest? – zdziwiło mnie jego zachowanie.
   - Po prostu dawno cię nie przytulałem!
   - Cieszysz się, że idziemy dziś na mecz, dzięki mnie! – zgadłam przyczynę jego radości.
   - No to też.. – przyznał się speszony i wrócił do opróżniania lodówki.
   - Zostaw coś dla mnie! Jeszcze nie jadłam – przypomniałam blondynowi.
   - Przepraszam, ciągle zapominam śpiochu – zaśmiał się ze mnie.
   - Haha.. Jest tam coś dobrego? – zapytałam i usłyszałam jak z mojego brzucha wydobywa się ciche warczenie.
   - Jest jeszcze ostatnia porcja twojej ulubionej potrawki z kurczaka z chili i szpinakiem – odpowiedział na moje pytanie nie wyjmując głowy z lodówki, którą przeszukiwał.
   - Ooo, świetnie. Uwielbiam ją! – ucieszyłam się. – Podasz mi ją?
   - Proszę bardzo – podał mi potrawkę, a sam wyją resztki wczorajszej pizzy, które odgrzał w mikrofali. 

   Kończyłam już jeść kiedy do kuchni weszli Harry i Louisem.
   - Mecz dziś o 15:30? – zapytał się mnie Harold.
   - Tak. Ale sądzę, że powinniśmy wyjść już po 14. Na nasze miejsca będzie nas musiał zaprowadzić Jack, a on musi być w szatni jeszcze przed 15.
   - No ok. To jak tak lepiej się już przebieraj bo jest już 12:55 – poinformował mnie Louis.
   Szybko dokończyłam swoją potrawkę, wrzuciłam talerz do zlewu i pobiegłam na górę. Wzięłam szybki prysznic, dosłownie w 5 minut, i zaczęłam się ubierać. Założyłam czerwone rurki, czarne kozaki do kolan, białą obcisłą bluzkę ze srebrnymi cekinami, a na to krótką, nie zakrywającą nawet brzucha, skurzaną kurteczkę z ćwiekami na kołnierzu. Zrobiłam dość mocny jak na mnie, a jednak delikatny, makijaż. Włosy splotłam w warkocz na bok, a dokładniej na lewy bok, tak, że delikatnie leżał na moim ramieniu.
Schowałam do kieszeni w kurtce najpotrzebniejsze drobiazgi, a do kieszeni w spodniach – telefon. Wychodziłam właśnie z pokoju gdy zegarek wybił równo godzinę 14:00.
   Zeszłam na dół i z chłopakami wsiadłam do auta Hazzy, którym mieliśmy jechać na dzisiejszy mecz.

_____

   Gdy dojechaliśmy na miejsce zgodnie z tym jak się umówiłam z Jackiem poszliśmy do wejścia z tyłu stadionu. Brunet już tam na nas czekał. Przedstawił nas jakiemuś ochroniarzowi i kazał zaprowadzić na nasze miejsca. Były niesamowite! Mieliśmy miejsca przy samych barierkach, na prawo od ławki rezerwowych Arsenalu.
   Arsenal grał dziś mecz z Aston Villa FC. Do połowy wygrywali 1:0, a końcowym wynikiem było 2:1 dla Arsenalu.
   Po meczu dostałam smsa od Jack’a z informacją o adresie jego apartamentu. Gdy tam jechaliśmy Harry zagubił się trochę więc przybyliśmy po 19:00, czyli z opóźnieniem o jakieś pół godzinki.
   Jack kazał nam czuć się jak u siebie. Jedna z dziewczyn na imprezie rozpoznała chłopców i prosiła żeby coś zaśpiewali. One Direction dało więc na imprezie mały koncert z 5 lub 6 piosenkami. Tymi do których się najlepiej tańczyło, oczywiście!
   Ja w tym czasie poznałam paru chłopaków z klubu i wypiłam trochę.. byłam na imprezie od 30 minut, a już miałam zawroty głowy. Przestałam się przejmować przyjaciółmi, gadałam z każdą napotkaną osobą na imprezie i piłam coraz więcej. Nigdy nie zachowałam się tak nieodpowiedzialnie. Ostatnie co pamiętałam to jak ok. północy zarywał do mnie jakiś chłopak, a ja upita alkoholem cieszyłam się do niego jak głupi do sera.
   Chłopak był chyba tak samo schlany jak ja. Inaczej z pewnością nie bawili byśmy się tak dobrze. Gdy tańczył 3 piosenkę zaczął mnie dotykać. Normalnie była bym oburzona, uderzyła go i wyszła z imprezy. Ale oczywiście nachlanej mnie to się podobało. Zaczęłam go kusić ponętnymi ruchami i nim się obejrzałam byliśmy sami w jednym z pokoi w apartamencie Jack’a.
   Na tym skończyły się wspomnienia z poprzedniej nocy. Jak sami widzicie chaotyczne i niewyraźne. Wspomnienia z najgorszej nocy mego życia..

___________________________________
   Przepraszam, że ten rozdział jest dość chaotyczny. Nie pisałam go dzisiaj. I przepraszam, że tak późno go dodaję ale zapewne teraz, gdy zaczęła się szkoła, będę tak wracała. Rozdział jest jaki jest ale nie mogłam tego inaczej rozbudować. Po prostu taki miał być. Pozdrawiam i życzę miłej nocki.

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 4

   Gdy weszłam do domu chłopcy siedzieli w salonie. Zdjęłam koturny, od których bolały mnie już nogi i na bosaka podreptałam do nich.
   - Ooo, ktoś tu jakiś wesoły – zauważył Harry.
   - I jak miną dzień? – zapytał Louis.
   - Udany. Idę jutro na mecz Arsenalu.
   - Sama? – zdziwił się Niall.
   - No, w sumie, miałam tyle kasy, że starczyło mi na dwa bilety.
   - Więc wydałaś kasę i co robiłaś przez resztę dnia? – zdziwił się Louis. W końcu kazał mi się bawić dzisiaj.
   - Ty lepiej powiedz kto idzie z tobą na ten mecz – odezwał się zainteresowany Zayn. – Któryś z nas czy wyrwałaś jakiegoś kolesia na mieście.
   - Tak i tak – odpowiedziałam krótko.
   - Czyli? – Hazza nie zrozumiał co miałam na myśli.
   - Czyli, że mam jeden wolny bilet, ale kogoś dzisiaj poznałam.
   - To dlaczego nie idziesz z tym kimś? – zapytał się zmartwiony Lou.
   - Ponieważ ten ktoś będzie na boisku – odpowiedziałam z dumą. – Jack Wilshere.
   - Żartujesz!! – wykrzyczał zszokowany Nialler.
   - Poważnie. Gdy kupowałam bilety pomagał mi zbierać zawartość mojej torebki z podłogi. Ale taki miły chłopak na pewno ma już dziewczynę, więc nie dokuczajcie mi, że łączy nas coś więcej niż przyjaźń!
   Nagle zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go. To dzwonił Jack. Kurde, dopiero co 15 minut temu się rozstaliśmy!

   - Cześć Jack.
   - Hej Lily. Sorki, że tak szybko dzwonię – ten koleś czytał mi w myślach! – ale jest taka sprawa, że jutro po meczu w moim apartamencie robimy z dziewczyną imprezę – no kuźwa mówiłam, że ma dziewczynę! – I tam pomyślałem, że może ty i One Direction wpadli byście na nią.
   - Jej, Jack, miło z twojej strony. Oczywiście, że wpadniemy. Tylko mam prośbę. Załatwił byś mi jeszcze 4 bilety obok tych miejsc, które teraz mam? – poprosiłam o przysługę ‘dziesiątkę’.
   - Racja, masz bilety. Myślałem, że usiądziecie w loży. Zawodnicy mogą tam wpuszczać znajomychza darmo. – to było miłe z jego strony. – Więc najlepiej nie przejmuj się biletami. Po prostu przyjedźcie w 6 i miejsca macie załatwione, a po meczu impreza!
   - No oczywiście, że tak. Wielkie dzięki za zaproszenie. To do jutra – pożegnałam się z nim.
   - Do jutrzejszego meczu – odpowiedział i rozłączył się.

   - Jack! – powiedział Harry.
   - Zgadłeś – zaśmiałam się, rozwala mnie ta jego spostrzegawczość.
   - Mówiłaś coś o załatwianiu biletów. Idziemy jutro na mecz?! – ucieszył się Zayn.
   - Idziemy na mecz, a po meczu na imprezę u Jack’a, którą organizuje ze swoją dziewczyną.
   - Ma dziewczynę! – Liam ucieszył się na tę wieść jak by ktoś mu powiedział, że wygrał milion w totku. Zignorowałam go, ale widać, że chłopcy też.
   - Jeju, siostra, kochana jesteś! Wiedziałem, że jak spędzisz dzień po za domem to stanie się coś wspaniałego – wychwalał mnie mój brat. – Jesteś najlepsza! Trzeba cię częściej tak wyganiać.
   - I kupić kilka nowych par krótkich spodenek – dodał Harry. On nigdy się nie zmieni. Tylko jedno mu w głowie..
   - Harry! To w przecież moja siostra! – spiorunował go spojrzeniem Lou.
   - Sorry, ale przyznasz, że mam rację!!
   Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Kocham tych wariatów. Żaden zawodowy piłkarz nie zastąpi mi tych chłopaków. To moja rodzina i nie wyobrażam sobie życia bez nich.
   Każdy był pod wrażeniem, że dzięki mojemu dźwiękowi osobistemu załatwiłam nam wejście na mecz i prywatną imprezę jednego z piłkarzy Arsenalu.
   Pośmieliśmy się tak gdzieś do 22 i zaczęliśmy się zbierać do swoich pokoi. Musieliśmy zdobyć energię przed wspaniałym meczem!

__________________________________
   Nowy rozdział zamierzałam dać jutro ale tak szybko chcę dojść do sedna tego opowiadania, że dałam go szybciej. Chcę wam powiedzieć, że główny schemat opowiadania mam gotowy. Teraz zaczynam szkołę więc będę miała mniej czasu na pisanie i będę dodawała tylko 1 rozdział na dzień. Mam nadzieję, że nie przyblokuję się twórczo i kolejne rozdziały będę mi szły jak najlżej - bo szczerze teraz nie mam pojęcia co pisać dalej po tym co już mam... 
   Mam nadzieję, że miło czyta wam się moje opowiadanie. Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru lub dnia. 

Rozdział 3

   Dla Weroniki P. na jej prośbę. I z podziękowaniami dla niej oraz Sky fall girl. Dziękuję wam, że to czytacie.
__________________________________

   Chłopcy mieli próbę po 14:00. Jednak ja nie zamierzałam tak długo czekać. 
   Po śniadaniu od razu poszłam wziąć prysznic. Założyłam krótkie białe dżinsowe spodenki, jasną bluzkę w paski z krótkim rękawkiem, do tego zwykłe czarne buty na koturnie. Zrobiłam delikatny makijaż. Włosom pozwoliłam opaść na ramiona. Do małej czarnej torebki schowałam telefon, słuchawki, błyszczyk, klucze, parę innych drobiazgów oraz oczywiście pieniądze, które dostałam rano od brata. Było po 12:00, a ja już mogłam iść na miasto.
   Gdy schodziłam na dół natknęłam się na schodach na Harolda.
   - Uu, ktoś pokazał swoje zgrabne nóżki - zauważył przyglądając się im i zagwizdał.
   - Nie patrz się na moje nogi zboczuchu! – wykrzyknęłam i uderzyłam go w ramię.
   - Ale ja tylko stwierdzam, że gdybyś była taką laską na co dzień to bym się z tobą umówił.
   Nic mu nie odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się, przewróciłam oczami i zeszłam na dół z taką gracją by Harry mógł się jeszcze dobrze przyjrzeć moim nogom.
 _____

   - Już wychodzisz? – zdziwił się Louis, który siedział w salonie na sofie.
   - Kazałeś to wychodzę!
   - Nie przesadzaj, na pewno znajdziesz sobie jakieś ciekawe zajęcie. Musisz korzystać z życia.
   - Wolała bym nie – pokazałam mu język i wyszłam z domu. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że mam mały problem. Bo co ja mam sama robić do końca dnia?!
 _____

   Nie miałam pomysłu jak spożytkować swój wolny czas. Nie miałam ochoty iść na zakupy, ani do kina. Sama do parku też nie pójdę. Stwierdziłam, że na sam początek najlepszy będzie spacer. Udałam się więc na północ, w stronę Emirates Stadium. Zorientuję się w jakich cenach są bilety na najbliższy mecz. Dawno nie oglądałam rozgrywek Arsenalu na żywo.
   Założyłam słuchawki na uczy i słuchając płyty ‘Demon Days’ Gorillaz, doszłam tam w jakieś pół godziny.
   Weszłam na stadion i udałam się w stronę kas. Zostało jeszcze parę biletów na jutrzejszy, sobotni mecz. ‘Czemu nie?’ pomyślałam i wyjęłam pieniądze. Gdy chowałam już dwa bilety, nagle cała zawartość torebki wysypała mi się na podłogę. Schyliłam się, żeby pozbierać zguby, gdy nagle podbiegł do mnie ciemnowłosy chłopak, w którym rozpoznałam pomocnika Arsenalu Londyn.
   - Czekaj, pomogę ci – zaoferował swoją pomoc i uśmiechną się do mnie. Co jak co ale brzydki to on nie był, a uśmiech miał powalający.
   - Dziękuję za pomoc. Jestem Lily, Lily Tomlinson – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego, gdy już skończyliśmy zbierać z podłogi zawartość mojej torebki.
   - Jack, Jack Wilshere – przedstawił się.
   - Jak mogę się odwdzięczyć? – zapytałam.
   - Możesz nam kibicować na jutrzejszym meczu – zażartował. – I może jeszcze pójść teraz ze mną na jakąś kawę – zaproponował chłopak. - Właśnie skończyłem trening i mam wolne całe popołudnie.
   Na początku miałam ochotę odmówić obcemu mi mężczyźnie. Jednak nie miałam nic do roboty i przypomniałam sobie, że przecież Louis wysłał mnie dziś na miasto bym kogoś poznała.
   - Z wielką chęcią – zgodziłam się na propozycję przystojniaka.
_____

   Spędziłam z Jackiem wspaniałe popołudnie. Byliśmy na kawie, potem na spacerze w parku. Opowiedziałam mu o tym, że przeprowadziłam się do Londynu ze swoim bratem. On opowiadał mi o meczach Arsenalu, o tym jak grał w tym klubie od kąt skończył dziewięć lat. Naprawdę mi to imponowało. Od małego interesowałam się piłką nożną, a Arsenal Londyn był jednym z moich ulubionych klubów. A Jack był czarującym i uprzejmym młodym mężczyzną.
   Po 20:00 odwiózł mnie pod dom Louis’a. Wymieniliśmy się numerami telefonu, pożegnaliśmy i tak minęło mi piątkowe popołudnie. Zdecydowanie jedno z moich lepszych popołudni w Londynie.

Rozdział 2

   Obudziłam się. Strasznie bolała mnie głowa. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Liam’a. Musiałam na nim zasnąć poprzedniego wieczoru. Biedaczek.
   Rozejrzałam się do wokół. Po wczorajszym wieczorze filmowym nie było śladu, zero pudełek pizzy, pustych puszek po napojach i rozsypanego popcornu. Jednak Niall, Zayn i Harry też jeszcze spali. A więc Louis za nas posprzątał. Jak zwykle!
   Delikatnie oswobodziłam się z uścisku Liama, który musiał mnie zacząć przytulać przez sen, i poszłam do kuchni. Wiedziałam, że będzie tam Louis. Właśnie kończył przygotowywać naleśniki. Chyba wie, że go kochamy!
   - Witaj, mała – przywitał mnie z radością.
   - Czeeść – powiedziałam do niego, ziewając, po czym usiadłam na jednym ze stołków barowych przy blacie kuchennym.
   - Nieźle się chyba wczoraj z Liam’em bawiłaś, co? – powiedział rozbawionym głosem, patrząc na mnie spod oka.
   - Ha ha, bardzo śmieszne. Przecież wy wszyscy jesteście dla mnie tylko jak bracia. Tylko, a ty przede wszystkim!
   - Oj już nie wygłupiaj się. Ładnie byście razem wyglądali. Pasujecie do sie..
   - Ty mnie lepiej nie swataj! Sama umiem o siebie zadbać! – zdenerwowałam się na niego.
   - Jakoś nie widać. Siedzisz ciągle w domu, a jak gdzieś wychodzisz to tylko z nami – zaczął szukać czegoś w kieszeni. – Masz 100 funtów – podał mi kilka banknotów. – Gdy pójdziemy dziś na próbę ty wyjdź na miasto i się zabaw. Idź do kawiarni, kina, księgarni, domu starców, gdzie chcesz! A pod koniec dnia mam się dowiedzieć o tym, że liczba twoich znajomych z Londynu , których nie poznałaś dzięki nam, powiększyła się do co najmniej jednego!
   - Ale ty masz wymagania.. – rzuciłam do niego sarkastycznie.
   - Mówię poważnie – oznajmił, rzeczywiście całkowicie poważnie.. – Masz 20 lat. Jesteś piękna. A siedzisz całymi dniami w naszej chacie i nie masz żadnych bliższych znajomych oprócz nas. Będę się o ciebie troszczył jak tylko będę mógł najdłużej, ale kiedyś mnie zabraknie, a wtedy będziesz samotna.
   - Będę miała jeszcze 4 chłopaków!
   - Ich też może zabraknąć – powiedział i zaczął się śmiać. – Nie chodzi mi tu o śmierć czy coś!! Co to to nie! Mam na myśli fakt, że niedługo wydajemy nową płytę, a co za tym idzie – trasa.
   - I nie mogę jechać z wami?
   - Będziesz mogła do nas dołączać kiedy będziesz chciała. – Spojrzał się na mnie z miną upiornej sąsiadki. – Ale miałem nadzieję, że ktoś będzie mógł podlewać nam kwiatki – powiedział, udając przy tym głos staruszki.
   - Rozumiem. Jestem tylko do pomocy..
   - NIE! Przecież ja żartuję! Nie udawaj, że się na żartach nie znasz..
   - Znam znam. Ale muszę poznawać kogoś DZISIAJ?! – poparzyłam na niego z miną zasmuconego szczeniaczka.
   - MUSISZ! A teraz idź obudź chłopaków i zawołaj ich na śniadanie.
   Niechętnie wstałam od blatu kuchennego i udałam się w stronę salonu by zrobić to o co prosił mnie brat. Nie mogłam uwierzyć w naszą ostatnią rozmowę. Ja i Liam?! Idiota.. A kogoś poznawać dzisiaj też nie mam zamiaru. Niech się wypcha! Będę poznawała nowych ludzi w miarę czasu. Jak los będzie chciał żebym spotkała nową osobę, z którą się zaprzyjaźnię to tak będzie. Ale wszystko ma swoją porę i nie będzie mi brat kazał tego przyspieszać! 

___________________________________
   Wiem, że już jestem męcząca, ale naprawdę bardzo proszę o komentarze. Po prostu zaznacz tu swoją obecność! 

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 1

   Czwartkowy wieczór. Jeżeli 1 w nocy można nazwać wieczorem! Chłopcy nie mieli dziś żadnego występu, więc przesiadywaliśmy w domu. Oglądaliśmy już 4 horror. Po salonie walało się z 10 pustych pudełek po pizzy, ale Niall zamówił oczywiście jeszcze 5 kolejnych.
   Harry przytulił się do Louis'a i zasną tak na kanapie, a Louis widać było miał ochotę zmienić pozycję, lecz nie miał serca by budzić Hazzę. Zayn siedział na jednym z foteli i od kilku godzin co chwilę sprawdzał coś w telefonie. Niall chociaż bardzo lubi horrory chodził niecierpliwie po pokoju, martwiąc się czemu dostawca pizzy jeszcze nie przyjechał. Ja z Liamem siedziałam na podłodze, on oparty o kanapę, a ja o niego. Nabijałam się z horroru, który właśnie oglądaliśmy, takie filmy zawsze mnie śmieszą.
   - Jesteś stuknięta! - podsumował moje zachowanie Li.
   - Niby dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
   - Śmiejesz się przy takim filmie. Horrorze. Wszędzie walają się flaki i wszystko jest we krwi. Psychopata co 2 minuty zabija kolejną osobę, a ciebie za każdym razem coraz bardziej to śmieszy!! - wykrzyczał.
   - Bo to jest zabawne. Zabawne, że ktoś wybrał tak słaby horror - zażartowałam sobie.
   - Ten horror akurat ja wybrałem! - oburzył się Liam i w teatralnym geście splótł ręce na klatce piersiowej robiąc przy tym obrażoną minę.
   - Oj przepraszam. Naprawdę nie wiedziałam. - Uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam w oczy, ale on tylko odwrócił głowę. - No nie obrażaj się! – krzykiem odpowiedziałam na jego reakcję. Po chwili zaczęłam go łaskotać po brodzie. Jego humor od razu się poprawił. Złapał mnie i przekręcił tak, że wylądowałam na jego kolanach.
   - Lily, Lily.. Nasza słodka, stuknięta Lily! - mówiąc to obdarzył mnie tym swoim powalającym uśmiechem i łaskotał po brzuchu.
   - Przestań, przestań, proszę cię prze.. - nie dokończyłam słowa bo usłyszałam dzwonek do drzwi.
   - Nareszcie! - wykrzyczał Niall słysząc ten dźwięk.
   Podniosłam się z kolan Liam'a i przyglądaliśmy się blondasowi.
   - Pizza - przypomniał mi mój dręczyciel.
   I nie mylił się. Po chwili do salonu wpadł uradowany Irlandczyk z 5 wielkimi pudełkami pizzy w rękach.
   - Patrzcie co mam! - wykrzyczał.
   - O nie! Ja dziękuję! Już wystarczająco dzisiaj zjadłam - mówiąc to złapałam się za brzuch.
   - Jak nie to nie. Będzie więcej dla mnie - nie przejął się mną zbytnio.
   - Film się skończył - poinformował nas Zayn.
   - Ty to oglądałeś? - zdziwiłam się.
   - Kontem oka - powiedział. - Straszny chłam.
   - Ty też?! - oburzył się Liam. - A tak w ogóle to co ty tak ciągle z tym telefonem?
   - Poznałem taką jedną dziewczynę - przyznał się wreszcie Arab. Chłopcy zaczęli pogwizdywać, a ja tylko przewróciłam oczami. - Nie mam pojęcia czy wyjdzie z tego coś poważnego, ale jest bardzo fajna.
   - No to ci nie przeszkadzamy. Wyrywaj ją sobie - Li puścił do niego oczko, na co Zayn w odpowiedzi rzucił w niego poduszką.
   - Oglądamy coś jeszcze czy idziemy spać? - zapytałam się po czym ziewnęłam.
   - No coś ty. Siedzimy! Jest jedzenie - zaprotestował Niall. To on wybrał kolejny film. Jednak nie mam pojęcia czy dobry. Po pierwszych 10 minutach zasnęłam znowu wtulona w Liam'a, który zasną już w 5 minucie. Ostatnie co widziałam to jak Louis przez sen zrzucił Harry'ego z kanapy.

___________________________________
   Mam nadzieję, że się wam podoba. Proszę, komentujcie. Chcę wiedzieć ile osób czyta to opowiadanie!

Prolog

   Louis Tomlinson. Przystojny, wysoki chłopak o niebieskich oczach. Jego jasnobrązowe włosy, jego promienny uśmiech, a przede wszystkim jego głos.. Temu chłopakowi nie potrafiła się oprzeć żadna dziewczyna ze szkoły. Oczywiście gdy do niej chodziliśmy. Teraz Lou ma 21 lat, śpiewa w boysbandzie One Direction i wraz z chłopakami z zespołu i ze mną mieszka w willi w Londynie.
   Myślicie, że skoro razem mieszkamy, to jesteśmy parą? Ależ skąd! To mój przygłupi braciszek! Starszy o rok, przez co sądzi, że ma nade mną jakąś ogromną przewagę. Troszczy się o mnie jakbym była szklanym pantofelkiem, w który Pistorius wsadził protezę i pognał przebiec maraton.. Dość dziwne porównanie.. Ale właśnie taki jest Louis. Denerwuje mnie ale po prostu się o mnie troszczy.
   W tym wszystkim są jednak plusy. Po przeprowadzce z Doncaster do Londynu wyrwałam się od rodziców. Ze względu, że ukończyłam już szkołę, powinnam pracować, a tego też nie muszę bo Louis daje mi kasę na ciuchy, mieszkanie mam załatwione, a jedzenie.. cóż, mieszkamy przecież z Niallem, to też od 1 dnia wiem gdzie są najbliższe spożywczaki! Ale on i cała reszta tak naprawdę są dla mnie jak kolejni 4 bracia i wszyscy kochają mnie i traktują jak młodszą siostrzyczkę, chociaż tak naprawdę to jestem od nich starsza!!
   Sądzicie, że życie idealne? No niby.. W końcu można mnie jeszcze nazwać nastolatką. A każda nastolatka musi popełnić w życiu jakieś głupoty, których potem będzie żałować. Czy ja też będę miała czego żałować przekonam się już niedługo..
__________________________________
   Jeżeli już tu jesteś, proszę, zostaw komentarz. To moje pierwsze opowiadanie i chcę znać twoją opinię.