czwartek, 14 marca 2013

zawieszam opowiadanie

   Przepraszam was za rozczarowanie ale na razie muszę zawiesić blog. Wszystko ze względu na brak czasu i weny. Z pewnością nie zostawię tego bez końca: zamierzam kiedyś dokończyć to opowiadanie, ale na razie szukam inspiracji.
   Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnicie i pomimo wszystko będziecie sprawdzali czy już powróciłam ;))
   Jeszcze raz bardzo was przepraszam.
   Bye.

sobota, 9 marca 2013

Rozdział 12

   Gdy obudziłam się następnego dnia rano, Liam’a nie było obok mnie. Od razu popsuł mi się humor. Wstałam z łóżka, założyłam szlafrok i wyszłam z sypialni. Li był w salonie. Ustawiał talerze z jedzeniem na stole. Usłyszał moje kroki, od razu się obrócił w moją stronę i uśmiechną radośnie. Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.
   - Cześć piękna – przywitał mnie.
   - Witaj kochanie – pocałowałam go w policzek. – Ooo, zamówiłeś jajecznicę. Nie ma co, musimy dzisiaj wrócić do domu. Wolę gdy to ty mi ją szykujesz!
   - Zamówienie na kolejny dzień? Dla ciebie wszystko! – mówiąc to śmiał się.
   Usiedliśmy do stołu i szybko zjedliśmy śniadanie. Rozmawialiśmy przy tym i ciągle śmialiśmy się do siebie. Z każdym dniem, z każdą godziną i sekundą, czułam się przy nim coraz pewniej. Nie wyobrażałam sobie żeby ktokolwiek zastąpił mi kiedyś Liama. Bardzo mi na nim zależało.
   - Dzięki. Idę wziąć prysznic i będziemy się zbierać do domu, dobrze? – zapytałam się go, przysuwając krzesło z powrotem do stołu.
   - Dobrze. Weź ze sobą czyste ubrania żebym wiedział co już spakować do plecaka.
   Wzięłam prysznic wyjątkowo szybko. Przebrałam się i złożyłam piżamę w kostkę. Wyszłam z łazienki, Liam był już gotowy.
   - Podaj mi piżamę, schowam się do bagażu – powiedział do mnie Liam, a ja podałam mu brudne ubrania.
   - To jak? Już idziemy? – zapytałam się go.
   - Jeżeli już chcesz iść to nie widzę problemu – odpowiedział uśmiechając się przy tym jak zawsze. Założył bagaż na plecy, a mi podał żółtą torbę z laptopem.

   Wyszliśmy z pokoju, zjechaliśmy windą na parter i skierowaliśmy się w stronę recepcji. Liam zapłacił za wszystko, oddał kartę do pokoju i zamówił taksówkę, na którą poczekaliśmy w holu. Gdy już przyjechała wyszliśmy na zewnątrz i od razu skierowaliśmy się do domu. Dojechaliśmy tam po pierwszej po południu. Weszliśmy do domu, a tam chaos jakiego jeszcze nigdy nie było..
   Z kuchni dochodził nas stuk talerzy i zapach spalenizny. Przy schodach stała jakaś szczupła blondynka, oparta o balustradę smsowała śmiejąc się z czytanej treści. Ze schodów zbiegł mężczyzna z rudymi, kręconymi włosami. Gonił on dwa koty.. tyle, że my nie mamy zwierząt, bo gdy byłam mała miałam lekką alergię, chłopcy woleli więc nie ryzykować. Z salonu dobiegały krzyki Louis’a oraz dźwięki telewizora, przez które mogłam stwierdzić, że właśnie oglądał mecz Manchester United.
   Właśnie odkładałam na podłogę torbę z laptopem, zastanawiając się kim jest rudzielec i blondynka, gdy nagle ktoś wchodząc do domu uderzył mnie drzwiami w plecy. Odwróciłam się i zobaczyłam, że to Zayn i Caroline.
   - Ojej, Lily, przepraszam cię. Nic ci się nie stało? – Caroline od razu do mnie podbiegła i wraz z Liamem pomogła mi się podnieść z podłogi, na którą upadłam.
   - Dzięki, nic mi się nie stało. Nie przejmuj się, po prostu niezdara ze mnie – zapewniłam, że nic mi nie jest. – A tak w ogóle to hej Caroline, hejcia Zayn!
   - Cześć – przywitał mnie Zayn, widocznie rozbawiony całą tą sytuacją.
   Szybko zdjęłam buty i pobiegłam do kuchni. Zobaczyłam tam Nialla i Harry’ego. Niall kombinował coś przy kuchence, a Harry otwierał okna próbując wywietrzyć smród.
   - Co wyście tu narobili?! – usłyszałam damski głos za swoimi plecami. To była blondynka, którą widziałam przy schodach. – Niall, mówiłam ci żebyś się nie brał za polską kuchnię! Ty zawsze, zawsze spalasz bigos, chodź to pozornie nie możliwe!! – krzyczała dziewczyna na blondyna.
   - Witaj, jestem Lily – przedstawiłam się, wyciągając rękę na powitanie.
   - Jestem Agnes, ale mów mi Ines. Ty jesteś siostrą Lou, tak? – zaczęła rozmowę, całkiem spokojnym, delikatnym głosem, tak bardzo innym od tego, którym krzyczała na Nialla. – Wiesz co, zostawmy tych idiotów. To dość normalne.
   - Normalne? Mieszkam z nimi ponad rok i w życiu nie widziałam naszej kuchni w takim stanie!!
   - Widać miałaś szczęście, że Niall zapomniał z domu swojej książki z przepisami kuchni polskiej – Ines poklepała mnie po ramieniu, śmiejąc się przy tym jakby usłyszała jakiś genialny kawał. – Chcesz pepsi? – zapytała się mnie wyciągając puszkę z lodówki.
   - Wolę 7up’a, jeśli jest.
   - Ostatni. Szczęściara z ciebie!
   Pierwszy raz spotkałam tę dziewczynę, a już ją polubiłam. Byłą taka wesoła, uśmiechnięta, wydawało się, że niczym się nie przejmuje. Poszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na sofie przy oknie, czyli w odpowiedniej odległości od ekscytującego się meczem Louisa.
   Zaczęłyśmy rozmawiać, a po chwili dołączyła do nas Caroline również z napojem w ręku. Rozmowa trwała już dłuższą chwilę. Lepiej poznałam Caroline oraz dowiedziałam się, że Ines jest przyjaciółką Nialla z Irlandii, a rudzielec to jej chłopak.
   Liam i Zayn oglądali mecz z Louisem.
   - Wreszcie je złapałem! – podszedł nagle do nas chłopak Agnes. – Trzymaj swojego kiciaka bo zaraz się zagryzą! – podał małego, białego kotka swojej dziewczynie. – Tak w ogóle to nazywam się Ed – przedstawił się chłopak, wyciągając do mnie zwolnioną rękę na powitanie.
   - Jestem Lily, miło cię poznać – odwzajemniłam powitanie.
   - Ach, ta ładna siostra Louisa! Faktycznie z Lou jesteście do siebie podobni. Niall dużo mi o tobie pisał. Dużo razy powtarzał, że jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką widział. Ja nie zaprzeczę.
   - Ekhm – Ines spojrzała się na niego z oburzeniem.
   - Okej, jednak zaprzeczę! – wybuchł śmiechem. Naprawdę pasowali do siebie z tą blondynką. Mieli tak podobne poczucie humoru i oboje żartowali przy każdej możliwej okazji. Miałam nadzieję, że jeszcze na długo tutaj zostaną.
   Ed usiadł przed nami na podłodze i tak głaskał swojego szarego persa, że bałam się by nie zagłaskał do na śmierć. Gadaliśmy jeszcze długo i jak się okazało w późniejszej rozmowie, Ed i Ines zostaną z nami jeszcze przez długi czas. Ed znalazł tu pracę, a ze względu, że nasza willa jest bardzo duża i mamy kilka wolnych pokoi, chłopcy zgodzili się by z nami zamieszkali.
   Po jakimś czasie do rozmowy przyłączyło się One Direction. Harry z Niallem oznajmili nam, że niestety nie ma możliwości by uratować nasz polski posiłek. Zamówiłam więc jedzenie z mojej ulubionej Chińskiej restauracji.
   Rozmowy ciągnęły się do późnego wieczoru. Bardzo dobrze dogadywałam się z dziewczynami. Cieszyłam się, że wreszcie mam jakieś przyjaciółki w Londynie. Okazało się, że moje wcześniejsze przekonanie okazało się właściwe ‘Jeśli los chce bym poznała nowe osoby, tak się stanie’.

__________________________________
   Przepraszam, że tak późno daję. Mam bardzo mało czasu na pisanie, a o wenę też mi ostatnio trudno. Dzisiejszy dzień był na tyle pozytywny, że nabrałam motywacji do napisania czegoś nowego i tak wplątałam w opowiadanie Ed'a i moją przyjaciółkę, której chyba nieco zmodyfikowałam  charakter, za co ją przepraszam.
   Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.
   Na koniec chciałam jeszcze podziękować każdemu kto czyta mojego bloga. Nawet nie wiecie jakie wsparcie i szczęście daje mi każda kolejna liczba na liczniku wyświetleń.

poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 11

   Po drodze do hotelu Liam nabrał ochotę na kino. Chciał zabrać mnie na jakąś komedię romantyczną, ale nie zgodziłam się na to! Nie przepadam za takimi filmami. Wolałam żebyśmy poszli… na Hobbita!! Śmiał się ze mnie, ale w końcu kupić nam bilety na ten film i poszliśmy. Poszliśmy na film trwający trzy godziny!
   Myślałam, że Li nie usiedzi w fotelu. Aż nagle przy scenie, w której Bilbo ukradł pierścień Gollumowi i uciekając przewrócił go, a Gollum płakał.. zaczęłam ryczeć jak nieopamiętana! Liam mnie przytulił, pocieszał, a cała sala zaczęła się na nas dziwnie patrzyć i kazała nam być cicho. Z 20 minut płakałam w jego ramionach.
   Gdy film się skończył był już późny wieczór. Li zamówił taksówkę, która zawiozła nas do hotelu. Gdy weszliśmy już do swojego pokoju, położyłam laptopa obok naszego plecaka, usiadłam na kanapie.
   - Oglądamy jakiś film? – zapytałam z entuzjazmem, ale Li mnie wyśmiał. – O co ci chodzi? – zdziwiłam się.
   - Przed chwilą byliśmy w kinie na trzy godzinnym filmie! Przepraszam cię ale nie mam ochoty znowu oglądać filmów.
   - No to co mamy robić? – posmutniałam. Był moim chłopakiem, a ja nie miałam żadnych pomysłów na spędzanie z nim czasu!
   - Ja bym na początek zjadł kolację – mówiąc to złapał się za brzuch.
   - To zamów coś dobrego, a ja pójdę wziąć prysznic – uśmiechnęłam się i poszłam do łazienki.

   Po jakichś 20 lub 30 minutach skończyłam się myć, owinęłam się w ręcznik i wróciłam do pokoju, gdyż zapomniałam wziąć czystych ubrań na zmianę.
   Kolacja już czekała, Liam też. Gdy mnie zobaczył od razu do mnie podszedł. Złapał mnie za ramiona, przyciągnął i zaczął namiętnie całować. Na początku to odwzajemniłam, lecz potem jego ręce zaczęły schodzić coraz niżej. Gdy dotknął mojej pupy nie wytrzymałam i odepchnęłam go od siebie.
   - O co ci chodzi? – zapytał się zdziwiony Li.
   - Liam.. ja.. ja po prostu nie chcę. Nie teraz! – odpowiedziałam, nie patrząc na niego. – Kocham cię, ale nie chcę tego robić teraz.
   - Rozumiem – powiedział, a spojrzałam się na niego, ale odwrócił głowę w przeciwną stronę. – Pójdź się przebierz i wróć szybko bo kolacja już czeka.
   Wzięłam więc czyste ubrania z plecaka, poszłam z powrotem do łazienki i wróciłam po chwili. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść kolację. W ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Każde z nas było zmieszane sytuacją, do której doszło tego wieczoru.
   Po kolacji włączyłam laptopa i usiadłam na kanapie, a Liam poszedł wziąć prysznic. Gdy wrócił był już przebrany w piżamę. Też zmieniłam ubranie i poszłam do sypialni, w której już czekał. Położyłam się obok niego. Przez chwilę leżeliśmy w ciszy.
   - Przepraszam cię – odezwał się nagle. – Nie chciałem.. Po prostu jesteś taka piękna.. Nie mogłem się powstrzymać. Kocham cię i chciałem ci to okazać. Nie sądziłem, że źle to odbierzesz.
   - Nie gniewam się. Też cię kocham, i to bardzo, najmocniej jak mogę. Ale po ostatnich wydarzeniach nie mam ochoty z nikim uprawiać seksu. Zrozum to.
   - Rozumiem – Li delikatnie pocałował mnie w czoło i otulił ramieniem.
   Przysunęłam się do niego bliżej i zasnęłam.
   Naprawdę nie byłam zła na niego za to, co wydarzyło się tego wieczoru. Bardzo mi na nim zależało i nie mogłam gniewać się za coś takiego. Byłam szczęśliwa, że znów zasypiam przy jego boku..

__________________________________
   Przepraszam, że rozdział jest taki krótki. Jednak rozdziały będę teraz dodawała rzadziej. Nie chcę się spieszyć z ich pisaniem i chcę żeby wszystko było przemyślane. Myślę, że dwa porządne rozdziały na tydzień wystarczą, acz znając mnie, pewnie będę dodawała częściej. Przepraszam za tę zmianę, ale mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. 
   Życzę wspaniałej wiosny, która już moim zdaniem zdecydowanie się zaczęła!

niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 10

   W drodze do apteki Liam mocno trzymał moją dłoń i w ogóle jej nie puszczał. Wydawało mi się, że przejmuje się tym wszystkim bardziej ode mnie. Zawsze był wrażliwy, a ja w przeciwieństwie do niego raczej wolę ukrywać swoje uczucia.
   Kupiliśmy test, który może wykryć prawdopodobieństwo ciąży już po 12 godzinach. Nawet nie wiedziałam, że istnieją takie cuda. Kilkanaście lat temu musieli byśmy czekać nawet kilka miesięcy by się dowiedzieć czy zaszłam w ciążę.
   Gdy wróciłam z Liamem do domu poszliśmy do łazienki.
   - Liam, wyjdź proszę! - chciałam zrobić test, ale nie miałam zamiaru rozbierać się przy Liamie.
   - Po co? Przecież jesteśmy parą! - wydawał się nieco zmieszany.
   - Wiem to kochanie. Ale ja po prostu się wstydzę. Zrozum to! - nie miałam ochoty pokazywać się w najbliższym czasie nikomu nago! Czy miał by to być mój Liam czy znowu Louis czy ktokolwiek!
   Liam wyszedł. Gdy już zrobiłam test wpuściłam go z powrotem do łazienki.
   - I jak? - Li naprawdę się tym stresował.
   - Czekaj. Zanim wynik będzie prawidłowy trzeba chwilę poczekać! - uspokoiłam go ale byłam równie podenerwowana.
   Po jakichś 5 minutach kolor testu zmienił się wskazując na to, że... nie jestem w ciąży!
   Wraz z moim chłopakiem popłakaliśmy się z radości. Wziął mnie na ręce, przytulił i czułam, że nie ma zamiaru puścić. Nie przeszkadzało mi to. W jego ramionach czułam się wspaniale.
   - To jak Lily? Dzisiaj świętujemy?
   - Nie mam pojęcia jak chcesz świętować, ale z wielką chęciął - powiedziawszy to delikatnie musnęłam jego usta swoimi. Chwilę jeszcze szczerzyliśmy się głupawo do siebie.
   - Chodź, pójdziemy przekazać dobre wieści chłopcom - przerwał nagle nasze milczenie. Postawił mnie na podłodze i poszliśmy do Louisa.

   Gdy mój brat dowiedział się o tym, że nie jestem w ciąży, miałam wrażenie, że powrócił do żywych.
   - Lily! Nawet nie wiesz jak ja się bałem! To najszczęśliwsza wiadomość w moim życiu! - cieszył się, nie wypuszczając mnie z mocnego uścisku.
   - Tak tak, też się cieszę, ale już mnie puść! - wykrzyknęłam, gdy już powoli brakowało mi powietrza.
   - Ach tak, jasne! - puścił mnie.
   - To teraz wracacie z Liamem do domu? - zapytał się Harry, który nadal siedział w pokoju Louisa.
   - Nie wiem - spojrzałam się na Liego próbując coś odczytać z jego miny, ale w niczym to nie pomogło. - Chciała bym jeszcze trochę zostać w hotelu, jeżeli Liemu to nie przeszkadza. Wiem, że już jest praktycznie po ostatnim problemie, ale jednak chcę jeszcze trochę od tego wszystkiego odpocząć. Sądzę, że pomieszkanie przez parę dni w innym miejscu, w centrum miasta, to dobry pomysł.
   - Oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu. Dla ciebie, Lily, wszystko! - splótł ręce na moim brzuchu i prawą ręką złapał mnie za lewe biodro, a lewą za prawe. To było takie urocze. Wiedziałam, że takie odruchy ma nawet niezamierzone, i że zapewne nie raz już miał ochotę takie wykonać, ale musiał się powstrzymywać bo nie wiedziałam o jego uczuciach.
   - Dziękuję - pocałowałam go w policzek. - Chodź do mojego pokoju. Wezmę laptopa i chyba będziemy już szli - powiedziałam do Liama.
   - To do zobaczenia - powiedział Hazza.
   - Miłego dnia - pożegnał nas Lou.
   Trochę nas zdziwiło, że pomimo faktu iż Lou nie był już tym wszystkim przygnębiony, oni nadal siedzieli razem w pokoju. Gdybym ich nie znała mogła bym jeszcze pomyśleć, że robią tam nie wiadomo co..

   W pokoju znalazłam żółtą torbę na laptopa, do której włożyłam swojego czarnego laptopa z firmy Apple oraz wszystkie potrzebne sprzęty typu ładowarka.
   Zeszliśmy z Liamem na dół i mieliśmy już wychodzić kiedy z pokoju dobiegł nas krzyk.
   - Poczekajcie! - zawołał w naszą stronę Zayn. - Zostańcie jeszcze na chwilę. Nie znacie jeszcze mojej dziewczyny! Wypijcie chociaż z nami herbatę, a potem was nie zatrzymuję.
   - No dobrze, skoro nalegasz to zostaniemy jeszcze chwilę - uśmiechnęłam się do mulata.
   - NIALL!! ZRÓB CZTERY HERBATY!! DLA MNIE, LIAMA, LILY I DLA CAROLINE! I DLA SIEBIE JEŚLI CHCESZ!! - krzykną Zayn w stronę kuchni. Kiedyś przez niego ogłuchnę. Przecież on nawet nie wie czy ktoś jest w kuchni! Acz.. Niall zawsze tam jest, więc w sumie to ma rację..
   - JUŻ NASTAWIAM WODĘ!! - odkrzykną w odpowiedzi Niall.
   Usiadłam z Liamem na kanapie, a Zayn przedstawił nas swojej dziewczynie.
   - Caroline, to jest Liam i Lily. Liam, Lily, to jest Caroline. Caroline jest moją nowa dziewczyną. Pamiętacie, wspominałem jej o niej.
   - Wspominałeś i to nawet nie raz.. - zaśmiał się Liam.
   - Miło was poznać - opowiedziała kulturalnie dziewczyna. - Wy.. jesteście parą?
   - Tak - opowiedzieliśmy równocześnie, spoglądając się na siebie i śmiejąc z równego rytmu naszej odpowiedzi.
   - Zayn, nic o tym nie wspominałeś. Mówiłeś, że nikt nikogo nie ma - zwróciła się zdziwiona dziewczyna. - Nie to żebym się narzucała czy coś, ja po prostu jestem ciekawa. Jestem fanką One Direction! Poznałam Zayn'a kupując waszą płytę!
   - Słodka, ja sam o tym nie wiedziałem. Tak naprawdę to teraz się o tym dowiedziałem! - opowiedział Zayn i mówił szczerą prawdę. Przecież z Liamem nie jesteśmy razem tak oficjalnie nawet od doby!
   - Poznaliście się w sklepie muzycznym? - zdziwiłam się. - Całkiem romantyczne. Opowiecie jak to dokładniej było? - tak naprawdę dość mało mnie to obchodziło, ale po prostu nie wiedziałam o czym innym mielibyśmy rozmawiać z tą nowo poznaną dziewczyną.
   - Przyniosłem herbatę! - nagle do salonu wkroczył Niall. Postawił 5 herbat na stole i usiadł obok mnie. - Będziecie opowiadać jak się poznaliście? Romantyczna historyjka! Mówcie, będę słuchać! - co jak co, ale Niall to wie jak zareagować!
   Zayn z Caroline zaczęli nam opowiadać dokładnie o swoim pierwszym spotkaniu. Ich historia była bardzo romantyczna. Pewnie dwa dni temu porównała bym ją do tego jak poznałam Jack'a. Jednak tamta historia była czysto przyjacielska, a teraz nawet do mnie nie pisał ani ja się do niego nie odzywałam. Typowe, takie przyjaźnie na chwilę są częste w świecie gwiazd.
   Po jakiejś godzinie stwierdziliśmy z Liamem, że będziemy już szli, bo spacer do centrum Londynu może trochę potrwać. Tak naprawdę nie mogliśmy się doczekać kolejnych chwil spędzonych tylko ze sobą.

_________________________________
   Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału. Chciałabym powiedzieć, że będę się starała dodawać nowy rozdział każdego dnia, jednak czasem może mi wypaść coś przez co nie dodam, któregoś dnia rozdziału i od razu z góry was za to przepraszam.
   Czekam na wasze komentarze.

piątek, 1 marca 2013

Rozdział 9

   Gdy wstałam było dopiero po godzinie dziewiątej. Spałam krótko ale byłam wyspana. A przede wszystkim szczęśliwa. Ciągle leżałam na Liamie. Czekałam przez jakąś godzinę aż się obudzi, bo przytulał mnie tak mocno, że nawet gdybym chciała, to i tak nie mogła bym się z niego uwolnić. Jednak nie przeszkadzało mi to. Chciałam by przytulał mnie już zawsze. Ale wtedy się obudził.
   - Witaj cudna – przywitał mnie promiennym uśmiechem i pogładził po włosach. – Idziemy gdzieś? Chcesz się dzisiaj spotkać z Lou? Chyba najlepiej by było najpierw zjeść śniadanie.. – ledwo wstał, a już się rozgadał jak katarynka. Chyba stresowała go sytuacja w jakiej byliśmy. Nie dziwiłam się mu, też dziwnie się z tym czułam, jednak wiedziałam, że nigdy nie byłam szczęśliwsza.
   - Witaj kochanie. Najpierw to ja chcę jeszcze trochę tak poleżeć – i uśmiechnięta dalej się w niego przytulałam.
   - Leniuszek z ciebie – zakpił sobie.
   - Oh przepraszam ale wstałam godzinę temu. Po prostu lubię się tak do ciebie przytulać.
   - Jeszcze się w życiu naprzytulasz – pocałował mnie w czoło. – A teraz powiedz: Co byś zjadła na śniadanie?
   - A jak myślisz? – on wiedział o mnie wszystko, więc jego pytanie było czysto retoryczne.
   - Zapewne musli bananowe, sok pomarańczowy i kawę..
   - Haha, uroczy jesteś. Wiesz o mnie więcej niż ja! Czasem się ciebie naprawdę boję!
   - Mnie się boisz? – udał zdziwienie i zrobił smutną minkę.
   - Troszkę.. – cmokną mnie w usta, po czym wstaliśmy z sofy. Li zamówił śniadanie, które dość szybko zjedliśmy. Potem wróciłam na kanapę, usiadłam po turecku i powoli popijałam swoją kawę.
   - To jak piękna, gdzie dziś idziemy? – zapytał się mnie Liam siadając obok.
   - Zadzwoń może do domu i zapytaj się czy Lou wrócił. Trzeba mu powiedzieć, że nie gniewam się na niego, bo to nie była niczyja wina.
  - No jak chcesz – Liam wyciągnął telefon i zadzwonił do Zayn’a. Z tego co zrozumiałam to był u nas w domu z tą nową dziewczyną. Ale nie zrozumiałam czy był tak Louis.
   - I jak? – zapytałam się gdy Li skończył rozmowę.
   - Wszyscy są w domu. Ale Louis siedzi załamany w swoim pokoju. Zayn mówił, że Hazza ciągle tam z nim siedzi, ale jego i Nialla nie chce widzieć. Chyba naprawdę się tym załamał.
   Wstałam i przytuliłam Liama. Mi udało się racjonalnie myśleć bo on był przy mnie. Ale Louis.. on jest naprawdę czuły. Biedny Lou.
   - Li, musimy tam jechać. Czuję się winna. Jakby to było przeze mnie! Zamów taksówkę, proszę.
   Nawet się nie przebieraliśmy. Od razu zeszliśmy na dół, Li zostawił kluczyk w recepcji i pojechaliśmy do domu. Dojechaliśmy tam po jakichś 10 minutach. Otworzył nam Niall, który myślałam, że mnie udusi.
   - Li, cześć. Myślałem, że zbzikowałaś tak ostatnio ryczałaś! – haha, a to zabawne. Rzadko kiedy chłopcy mówili do mnie Li, raczej tylko ja mówiłam tak do Liama. Dopiero się zorientowałam, że mamy identyczne zdrobnienia..
   - Dobrze wiedzieć. Jak mnie nie puścisz to znów się poryczę bo mi żebra połamiesz! Nie baw się w Hazarda! – nawiązałam do meczu Chelsea, na którym byłam z nim i Liamem jakiś czas temu. Takich akcji jak ta z żebrem się nie zapomina.. Niall mnie zostawił i wybuchł psychopatycznym śmiechem. – Spokojnie, bo się jeszcze udusisz! – ale zaczęłam się z niego śmiać. Nagle Niall dziwnie spojrzał na mnie i mojego chłopaka.
  - Uuu, wy parą? Li and Li. Uroczo!
   - Skąd ty to…? – zdziwił się Liam ale Nialler mu przerwał.
   - Wiesz, między innymi fakt, że spędziliście ze sobą cały ostatni wieczór i większość dnia. No i za łapki się trzymacie, dzieciaczki! – popatrzyłam się na Liama, a on na mnie. Naprawdę czuliśmy się jak zakochane dzieciaki. Ale wolałam być dzieciakiem tu, przy nim, niż być dorosła gdzieś w samotności.
   - Louis jest u siebie? – zapytałam po chwili i spoważniałam.
   - Jest. Siedzi tam z Hazzą. Idź do niego jak chcesz – i wskazał na schody.
   Przechodząc obok salonu zauważyliśmy z Liamem Zayn’a całującego się z jakąś ciemnowłosą dziewczyną. Uśmiechnęliśmy się bo nie widzieliśmy całującego się Zayn’a już prawie przez cały tydzień.. i poszliśmy na górę go Lou.

   - Hej, Louis? Jesteś tu? – zapytałam się gdy zapukałam do jego pokoju i uchyliłam drzwi.
   - Lily? Wejdź! – usłyszałam głos Harry’ego. Weszłam do środka nadal trzymając Liama za rękę. Na swoim łóżku siedział smutny Louis, głowę miał zwieszoną, wzrok wbity w kołdrę. – On tak siedzi od wczoraj – poinformował mnie Harold.
   - Louis, to ja, Lily. Pamiętasz co się wczoraj stało? – zapytałam się go łagodnym wzrokiem, głaszcząc delikatnie po plecach. Nagle podniósł głowę i się na mnie spojrzał.
   - A jak miał bym zapomnieć? Nie wierzę, że jesteś taka spokojna! A jak zaszłaś w ciążę?! Lily, to jest poważna sprawa! – wydarł się na mnie Lou. Nie miałam mu tego za złe, był podenerwowany.
   - Dobra, uspokój już się! Nie myślałam o tym. Ale nie będę się dalej smucić i załamywać i nie wybaczać tobie ani sobie bo się to stało. Byliśmy pijani i to nie nasza wina. Li pomógł mi wrócić do siebie – spojrzałam na niego i uśmiechnęliśmy się do siebie. Nadal trzymał mnie za rękę. – O ciąży faktycznie żadne z nas nie pomyślało..
   - To radzę ci zrób jeszcze dzisiaj test. Czekaj, czy ty i Liam..?
   - Tak, jesteśmy parą. Chyba.. Li, jesteśmy? – spojrzałam na niego niepewnie.
   - Oczywiście, że jesteśmy – przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Był taki uroczy.
   - No ale w piątek to się wypierałaś.. – zezłościł się Lou.
   - CO? – zdziwił się Liam.
   - Bałam się przyznać. Ale naprawdę cię kocham.
   - Ty to siostra jesteś poukładana.. – Lou nigdy nie był taki oschły. Chyba naprawdę zszokowała go ta impreza..
   - A ty Hazza co tak siedzisz z Lou? – zapytał się Li. W sumie też się dziwiłam, bo on tylko tu siedział..
   - Próbowałem go pocieszyć opowiadając gorsze przygody miłosne niż ta ale coś mi nie wyszło bo zawsze jeszcze bardziej się rozklejał… - Harold Debil!
   - Idiota z ciebie, wiesz? – spojrzałam się na niego.
   - Przesadzasz.. – stwierdził.
   - To idziesz po ten test ciążowy? – zapytał się Louis.
   - Ty poważnie mówiłeś? Chyba nie sądzisz, że nawet jeśli coś się stało to teraz to się pokaże.. – mój brat przesadzał. Przecież nie ma takiej opcji żebym zaszła z nim w ciążę!
   - Są teraz takie co ci po dobie wykażą.. Siostra, nie złość się za to na mnie. Ja po prostu chcę mieć pewność.
   - Rozumiem – i wtedy Lou wstał i mnie przytulił. Oboje zaczęliśmy płakać w swoich ramionach. Oboje nawzajem siebie ostatnio skrzywdziliśmy. Zrobiliśmy najgorszą rzecz jaką mogliśmy zrobić! Płakaliśmy tak z jakieś 5-10 minut.
   - To może pójdę z Liamem po ten test?
   - Okej, wracajcie szybko – powiedział jeszcze bardziej zapuchnięty niż ja.
   - Chodź najpierw otrzemy łezki, dobrze? – uśmiechną się do mnie Li, ocierając kilka łez z mojego policzka.
   Poszłam do łazienki i jakoś się ogarnęłam. A potem piechotą do najbliższej apteki. Co jeżeli Louis miał rację? Co jeżeli faktycznie zaszła w ciążę?! Nie.. to było niemożliwe! A jeżeli to prawda? Chyba Liam mnie nie zostawi jeżeli będę miała dziecko z własnym bratem? Mam nadzieję, że odpowiedzią na wszystkie te pytanie jest ‘NIE!’ ale jednak i tak się boję. Mogę stracić tak wiele..

_________________________________
   Nudny. Bez sensu. Powalony. Bez przekazu. Idiotyczny. W komentarzach piszcie inne określenia! Chcę uzupełnić swoje słownictwo na 'beznadzieję'...

czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 8

   Po ponad godzinie doszliśmy do centrum miasta. Nie było już po mnie widać, że płakałam. Umiem szybko ukryć emocje.
   Hotelem, który wybrał Liam był Citadines Prestige Trafalgar Square London – mega drogi hotel, blisko Tamizy. Próbowałam go przekonać, że nie musi wydawać fortuny na hotel, że nie potrzebne nam luksusy. Jednak on się uparł. Z jednej strony sądziła, że zwariował, a z drugiej, że to naprawdę miłe z jego strony, że wydaje tyle pieniędzy dla mnie.
   Gdy weszliśmy do naszego apartamentu szczęka mi opadła. Był przepiękny! Nigdy nie widziałam tak znakomicie wystrojonego wnętrza. Ściany miały nijaki dość szarawy wygląd, drewniane panele podłogowe były tak napastowane, że aż lśniły, naprzeciwko białej sofy wisiała może z 40 calowa plazma. Przed sofą stał szary zwykły stolik, a po ich lewej stronie był wyższy stolik (do posiłków), również szary, przy nim dwa czerwone krzesła, a nad nim czarno biała panorama miasta złączona z trzech obrazów. Wszystkie dodatki typu poduszki leżące na sofie lub dywan były z motywami lub w kolorach flagi Wielkiej Brytanii. Właśnie na niej był wzorowany wygląd pokoju. I chociaż w opisie może on się zdawać nudnawy, naprawdę się nim zachwyciłam.
   - Liam, ten apartament jest przepiękny! – okrzyknęłam, po czym podziękowałam mu mocnym uściskiem.
   - Naprawdę ci się podoba? – zdziwił się.
   - Bardzo! A tobie nie?
   - Jest całkiem ładny, ale żeby zaraz przepiękny..
   - Jest przepiękny i nie zaprzeczaj! – zagroziłam mu palcem.
   - Dobrze, dobrze. Jest przepiękny. Pasuje? – spojrzał na mnie pytająco.
   - Pasuje – obdarzyłam go promiennym uśmiechem. Wtedy chyba naprawdę zapomniałam dlaczego byliśmy w tym hotelu, zapomniałam o wszystkich ostatnich wydarzeniach. Dzięki Liamowi po prostu cieszyłam się z chwil.
   Liam odłożył nasz plecak przy wejściu, a ja usiadłam na kanapie. Nagle z mojego brzucha wydobyło się głuche warknięcie.
   - Jesteś głodna? – zapytał się mnie.
  - Troszeczkę. Ostatnio jadłam w sobotę rano, przed imprezą.. Czekaj, minęły dwa dni.. Tak, jestem głodna!
   - Okej, zamówię coś – oświadczył, śmiejąc się z mojego toku rozumowania. Chwycił za telefon wiszący obok drzwi i zamówił do pokoju jedzenie z hotelowej restauracji.

   - Lily, nie chcę żebyś była znowu smutna, ale nie zapominaj po co tu jesteśmy. Musisz przemyśleć co zrobić dalej z tą sprawą z Louisem. Ja uważam, że najlepiej jeśli na początku z nim porozmawiasz – troszczył się o mnie jakby był moim ojcem, ale nie przeszkadzało mi to. To było urocze.. i chyba naprawdę mi się podobało. Tak.. ledwo co przespałam się z własnym bratem, a już zakochałam się w najbliższym przyjacielu. Niezbyt fortunna kolej wydarzeń, ale nie mogłam się powstrzymać przed wzdychaniem do Liego gdy byliśmy sami w pokoju hotelowym!!
   - Lily? Wszystko w porządku? – zmartwił się. Chyba musiałam przez dłuższą chwilę się zamyślić..
   - Tak tak, wszystko gra. Co do tej sprawy z Lou.. Słuchaj, ja nie sądzę bym miała być za co na niego zła. Oboje byliśmy równie pijani. Gdyby nie to w życiu nie poszła bym do łóżka z OBOJĄTNIE JAKIM chłopakiem na jakiejś imprezie. To by było szaleństwo! I wiem, że Louis też by tego nie zrobił. Na przyszłość każde z nas będzie po prostu pamiętać, by uważać z alkoholem. Wina leży po mojej jak i po jego stronie, po równo. Nie ma co rozpamiętywać ran. Najlepiej będzie jak się spotkamy i sobie wybaczymy. Nie uważasz? – wyjawiłam swoje przemyślenia przyjacielowi.
   - Mądrze myślisz. Jestem z ciebie dumny. – on naprawdę był opiekuńczy i kochany. Poza tym zawsze idealnie się rozumieliśmy. To jemu wśród chłopaków najbardziej ufałam i zawsze się zwierzałam. I mogę przysiąc, że jeszcze chwila i bym go pocałowała… ale nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi i mój ideał poszedł otworzyć. Przejął od kelnera wózek z jedzeniem i wrócił do mnie.
   - Zamówiłem kurczaka w curry i ciasto rabarbarowe. Wiem, że lubisz – powiedział, rozkładając jedzenie na stole. Skąd on pamiętał takie rzeczy? Jesteśmy tylko przyjaciółmi, więc nie sądzę, by był sens pamiętania wszystkich moich ulubionych dań, tym bardziej, że moje kubki smakowe raczej na nic nie narzekają.
   - Lubię gdy ty gotujesz. Żadne jedzenie z jakiejkolwiek restauracji temu nie dorówna – skomplementowałam jego talent kulinarny, którym nie raz popisywał się gotując dla mnie i chłopaków.
   - Oj nie przesadzaj, nie gotuję aż tak dobrze – odpowiedział skromnie, zdecydowanie zawstydzony. Odsuną jedno z krzeseł przy stole i przytrzymał je dla mnie. – Usiądź, proszę – z każdą chwilą coraz bardziej mnie zachwycał. Naprawdę byłam głupia mówiąc jeszcze zaledwie trzy dni temu, że w ogóle nic do niego nie czuję.
   Usiadłam na miejscu, które mi odsuną. Gdy to zrobiłam on siadł naprzeciwko. Rozmawialiśmy długo. O wszystkim i o niczym. Jedząc, a potem siedząc na sofie, słuchając mojej ulubionej rockowej stacji muzycznej.

   Było już po czwartej rano, a my nadal rozmawialiśmy. Liam nie wspomniał o ostatniej nocy. Czół, że pomimo tego co mu powiedziałam przed kolacją, nie mam ochoty o tym rozmawiać. Mówiliśmy raczej o takich błahostkach jak jedzenie, książki, filmy albo po prostu komentowaliśmy muzykę lub teledyski, które akurat oglądaliśmy. Pomimo wszystko rozmawiało nam się bardzo dobrze.
   - Słuchasz tego typu muzyki, a mieszkasz z piątką chłopaków śpiewających w zespole Popowym – zaśmiał się gdy pogłośniłam telewizor, bo leciało ‘Highway to Hell’ AC/DC. – Jesteś niesamowita.
   - O gustach muzycznych się nie dyskutuje. A musząc znosić całe życie śpiewy Lou, musiałam się jakoś odizolować od tej popowej paplaniny.
   - Jesteś niesamowita. Nie tylko ze względu na to jakiej muzyki słuchasz. Jesteś niesamowita taka jaka jesteś. Podobasz mi się od ponad roku, od kąt z nami mieszkasz. Przepraszam, że nie powiedziałem ci tego wcześniej. Może gdybym to zrobił, wtedy by nie doszło do tamtej imprezy. Albo chociaż gdybym cię wtedy pilnował. A nie wyszedł po 3 godzinach, nie mając ochoty na dalszą zabawę. Naprawdę cię przepraszam.
   - Ty nie masz za co. To ja powinnam wcześniej to zrobić – i zrobiłam to. Nachyliłam się nad nim i pocałowałam go. Długo i namiętnie. Złapał mnie w pasie gdy prawie spadłam z łóżka. Chciałam zacząć go całować jeszcze raz ale on mi przewał.
   - Jesteś pewna? Przez tak długi czas byliśmy przyjaciółmi..
   - Właśnie dlatego, że przez tak długi czas byliśmy przyjaciółmi, teraz jestem pewna swoich uczuć. Kocham Cię Liam, powinnam ci to dawno powiedzieć. Chciała bym byś to ty był tym chłopakiem, z którym straciłam dziewictwo, a nie Lou – i w tej chwili Liam zaczął płakać. Leżałam obok niego, więc go przytuliłam. – Ej, dlaczego płaczesz? Li, opanuj się! Ludzie całe życie szukają swojej drugiej połówki, powinieneś się cieszyć! – Ja się cieszyłam. Tak swobodnie mogłam teraz dotknąć jego gęstych włosów, tak prawdziwie się do niego przytulić, jak do chłopaka, a nie tylko przyjaciela.
   - Nie wiedziałem, że straciłaś dziewictwo. To okropne.
   - Nie takie straszne! – wyśmiałam go. – Debilu, ja nic nie pamiętam!! – I znów zaczęłam go całować.
   Teraz zrozumiałam, że nie kocham go od wczoraj. Ja go kochałam od zawsze, ale wczoraj sobie to uświadomiłam. I on też mnie kochał od zawsze! Chwilę jeszcze się całowaliśmy, po czym zasnęłam leżąc na tego brzuchu, z głową na jego ramieniu, ściśnięta w jego mocnym, pierwszy raz tak pewnym uścisku.

__________________________________
   Wiem, że rozdział jest chyba ciut przesłodzony. Ale pisałam go wczoraj i już nawet nie miałam ochoty nic poprawiać.. Mam jednak nadzieję, że się podoba. Komentujcie! 

środa, 27 lutego 2013

Rozdział 7

   Kiedy w końcu się obudziłam, za oknem było już ciemno. Nadal leżałam na kolanach Liama. Przytulona do niego tak jak przed zaśnięciem. Byłam cała opuchnięta od płakaniu, oraz czułam łzy zaschnięte na moich policzkach.
   - Wstałaś księżniczko – przywitał mnie podnosząc w górę mój podbródek, tak by mógł na mnie spojrzeć. Nie pozwoliłam mu na to. Nie chciałam by ktokolwiek na mnie patrzył. Taka szmata jak ja nie zasługiwała na to.
   - Która godzina? – zapytałam.
   - Jest po 22.
   - I ty tak siedzisz ze mną od jakiś 6 godzin?!
   - Oczywiście. Nie mogłem pozwolić byś w takim stanie obudziła się samotnie. Jeszcze byś sobie krzywdę zrobiła w depresji.
   Zszokowało mnie to. Nie zasługiwałam na to by ktoś się tak o mnie troszczył.
   - Już się lepiej czujesz? – zapytał ale nie poczekała na odpowiedź. – Może opowiesz mi co jest powodem twojego stanu?
   - Jest ktoś w domu? – rozejrzałam się po salonie, zerkając również na korytarz, ale nikogo nie widziałam.
   - Nie. Nikogo nie ma. Harry i Louis jeszcze nie wrócili z wczorajszej imprezy. Zayn pojechał do tej dziewczyny, którą ostatnio poznał. A Niall poszedł do jakiegoś kumpla, z którym był wcześniej umówiony. Nie chciał wychodzić. Martwił się czy z tobą wszystko dobrze. Ale zapewniłem go, że ciągle będę przy tobie i może iść – odpowiedział dość rozbudowanie na moje pytanie.
   - Louisa na pewno nie ma? – wolałam się upewnić.
   - Nie ma. Ale dlaczego tak cię on martwi? – Liam nie rozumiał o co mi chodziło.
   - Jak ci powiem to nigdy nie uwierzysz..

   Opowiedziałam mu jak się upiłam na imprezie. Jak flirtowałam z jakimś równie upitym chłopakiem, którego twarzy nie mogłam dostrzec w ciemnej scenerii. Jak poszliśmy do sypialni. O tym, że nie pamiętałam co tam robiliśmy. O tym jak rano wstałam i co tam zobaczyłam. Że po wyjściu od Jack’a rozkleiłam się i ledwo doszłam do domu.
   - Biedactwo – przytulił mnie jeszcze bardziej. Znowu płakałam. – Nie sądziłem, że to może być coś aż tak poważnego. Gdybym cię nie znam stwierdził bym, że mnie oszukujesz. Louis uprawiający seks z własną siostrą.. Przecież to jakieś wymysły!
   - Ale ja bym ci nie zmyślała! – wyszlochałam. – To prawda, której tak samo jak ty nie mogę zrozumieć – wydukałam przez łzy, i znowu wtuliłam się w jego klatę.
   - Rozumiem. Wierzę ci. Lily, nie pozwolę cię znowu tak skrzywdzić. Bądź przy mnie, a nic ci się nie stanie – przerwał na chwilę. – Nie chcę cię martwić ale Louis pewnie niedługo wróci do domu. Jeżeli nie chcesz z nim dziś rozmawiać, możemy przenieść się do jakiegoś hotelu, żebyś tam ochłonęła i przemyślała wszystko co cię dręczy.
   - Liam, jesteś kochany. Nie zasługuję na taką troskę!
   - Zasługujesz na wszystko co najlepsze! – patrzyliśmy się na siebie przez dłuższą chwilę. Nigdy przedtem nie zdawałam sobie sprawy z tego jaki jest wspaniały. Może w piątek powinnam przyznać Louisowi rację i nie wychodzić nigdzie samej. Tylko z Liamem. Wtedy nie poszli byśmy na tę imprezę i nie musieli byśmy teraz przechodzić tego koszmaru, nie stała bym się skończoną szmatą! Odwróciłam wzrok bo wstyd mi było dalej się na niego patrzeć.
   - To jak? Chodź na górę i spakujemy ci piżamę i jakieś ubrania na zmianę – zaproponował Liam. Wstaliśmy z sofy. Objął mnie ramieniem i poszliśmy na górę. Poszliśmy najpierw do niego. Wyjął z szafy dość spory plecak podróżny, do którego włożył jakieś swoje ciuchy, szczoteczkę do zębów i tego typu najważniejsze rzeczy. Potem poszliśmy do mnie i spakowaliśmy do tego plecaka jeszcze moje ubrania i rzeczy osobiste.
   Liam wyszedł na chwilę żeby się przebrać, ja też to zrobiłam. Włożyłam luźną koszulkę z AC/DC, ciemnofioletowe dżinsy i białe conversy z Gorillaz. Lubię się tak ubierać, wtedy nie wyróżniam się z tłumu. Gdy już byłam ubrana, Li wrócił do mojego pokoju.
   - Weź jeszcze bluzę. Wieczór jest chłodny – powiedział, wyciągając z mojej szafy czarną bluzę i podał mi ją. Naprawdę nie mogłam się nadziwić tego jaki jest opiekuńczy!
Założył nasz bagaż na plecy. Znowu objął mnie ramieniem i zeszliśmy na dół. Wyszliśmy z domu, zamkną drzwi. Liam nie miał samochodu ani prawa jazdy.
   - Zamówić taksówkę czy chcesz się przejść? – zapytał.
   - Wolę się przejść. Świeże powietrze dobrze mi zrobi – powiedziałam i spróbowałam wymusić uśmiech, który czułam, że mi nie wyszedł.
   W nocy, oświetleni słabym światłem paru latarni, oraz jasnym światłem księżyca, szliśmy powoli pustą ulicą. On cały czas otulał mnie swoim ramieniem, a ja pozwoliłam opaść mojej głowie na jego ramię, chociaż nie pomagało to w marszu. Jednak nie przejmowałam się tym. Chciałam byśmy szli tak wiecznie. Czułam się szczęśliwa bo na jakiś czas zapomniałam o tym co było powodem tego spaceru..

___________________________________
   Może nie będzie to oznaką skromności z mojej strony, ale naprawdę kocham ostatni akapit tego rozdziału. Jest to jedna z moich romantycznych wizji z..., a nieważne.. Mam nadzieję, że zarówno mi jak i wam, kiedyś wizja takiego wieczornego spaceru w świetle księżyca, się spełni. Każdej z innym, tym wyjątkowym chłopakiem. 

wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 6

   Gdy rano obudziłam się, nie byłam w swoim pokoju. Czułam kołdrę okrywającą moje nagie ciało. Głowa aż nigdy mnie tak nie bolała, miałam kaca. Pokój oświetlały promienie słońca, które wpadały tu przez wielkie okna. Na stoliku przy łóżku stał zegarek, który wyświetlał godzinę 14:43. O ludzie, już tak późno!
   Przypomniałam sobie o wczorajszym dniu. Zaczęłam się zastanawiać kim był ten chłopak do którego zarywałam, gdy nagle poczułam, że ktoś leży obok mnie. Odwróciłam się i zrozumiałam, że to był okropny błąd. Całą impreza była wielkim błędem! Obok leżał mój brat!! OBOK LEŻAŁ LOUIS!
   - Aaaaa – wykrzyczałam zszokowana i obudziłam go tym wrzaskiem.
   - Co się dzie.. aaaaaaaaaa! – nie dokończył bo również go zszokowało. – Lily?! Co ty tu robisz?!
   - Co ja tu robię? Co ty tu robisz?! Proszę cię, powiedz, że my wczoraj wieczorem nie spaliśmy ze sobą!! – byłam w szoku. Wiedziałam jaka była prawda. Nie mogłam do siebie dopuścić tej myśli.
   - Tego nie wiem, Lily. Ostatnie co pamiętam z wczorajszego dnia to to, że sporo wypiłem. Potem film mi się urwał.
   Nie! Nie!! NIE!!! Tylko nie to! Nie mogłam powiedzieć nic. Nawet jak bym wiedziała co powiedzieć. Nie przeszło by mi to przez gardło. Zerwałam się z łóżka. Nie przeszkadzało mi, że Lou zobaczy mnie nagą. To mój brat i nie raz mnie już tak widział, a wczoraj tym bardziej..
   Rzuciłam się w stronę moich ciuchów, porozrzucanych po pokoju. Wkładałam bieliznę gdy zauważyłam na moim udzie jakiś biały płyn.
   - FUJ! – miałam ochotę zwymiotować!
   Podniosłam z podłogi majtki Louisa i wytarłam się nimi. Ubrałam się jak najszybciej mogłam. I wybiegłam z pokoju. Na korytarzu, w salonie i w ogóle w całym mieszkaniu spotykałam co chwilę śpiących ludzi. Byłam już przy drzwiach gdy usłyszałam głos Jack’a.
   - Hej Lily. Widzę byłaś na imprezie całą noc. Już wychodzisz? – zdziwił się. Normalne, tak mnie bolała głowa, że ledwo co szłam.
   Nie odezwałam się do niego. Wyszłam. Co mu miałam mówić? On nie wiedział co się stało poprzedniej nocy. A zwierzać się mu też nie zamierzałam. Ledwo co go znam.
   Gdy byłam już na zewnątrz budynku wyszły ze mnie wszystkie emocje. Zaczęłam płakać. Ryczałam. Nie zwracałam uwagi na to jak patrzą się na mnie ludzie. Czułam się jak szmata. Dziwka. Najgorsza z najgorszych. Przespałam się z własnym bratem. A ten brat pewnie jeszcze leży tam na górze i próbuje sobie uświadomić to co się wydarzyło.

   Byłam tak zapłakana, że nie widziałam gdzie idę. Ale jakoś doszłam do domu. Nie miałam sił by szukać kluczy. Zapukałam do drzwi.
   - Co się stało?! – usłyszałam głos Nialla. Nie miałam ochoty o tym mówić. Przytuliłam się do niego bo nie miałam już siły stać na własnych nogach. Zamkną drzwi i zaprowadził mnie do salonu.
   Nie wiem czy był tam Harry i Zayn, ale Liam był. Wiem bo to on właśnie od razu do mnie podbiegł, przytulił mnie. Słyszał pytanie Nialla i wiedział, że nie odpowiedziałam. Nie zadał go kolejny raz. Za to go lubię. Wie jak się zachować w danej sytuacji.
   - Niall, zostawisz nas samych? – zapytał go Liam. Wiedział, że nie lubię gdy ktoś patrzy jak się rozklejam, choć rzadko kiedy mi się to zdarza, a tak mocno nie płakałam jeszcze nigdy.
   Liam wziął mnie na ręce, zaprowadził na kanapę, usiadł i po prostu przytulił. Nie mam pojęcia jak długo płakałam w jego ramionach. Zasmarkałam i zamoczyłam mu łzami koszulkę. To mogło trwać godzinami. W końcu zasnęłam. Zasnęłam w jego ramionach, w których czułam się bezpieczna. Nigdy nie sądziłam, że to w nim znajdę takie wsparcie. Gdyby nie on pewnie już dawno wisiała bym na najbliższym drzewie..

poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 5

   Następnego dnia wstałam wyspana lecz zszokowana swoim snem.
   Śniło mi się, że topię się w jeziorze krwi. Jezioro było na tyle małe bym mogła zauważyć Louisa stojącego przy jednym brzegu i Liama – przy drugim. Próbowałam płynąć ale nie mogłam. Umiem pływać, a tam się topiłam. Po jakimś czasie odzyskałam swobodę ruchu i próbowałam podpłynąć do któregoś z chłopaków lecz im dłużej płynęłam w którąś stronę tym bardziej się oddalali.
   Sen był bez sensu i okropny. Nie miałam pojęcia co miało znaczyć to jezioro, co miała znaczyć krew ani co mieli znaczyć Louis i Liam. Wiedziałam, że powinnam o tym jak najszybciej zapomnieć!
   Było już po 12:00. Śpioch ze mnie. Wstałam, założyłam szlafrok i zaspana poszłam na dół zjeść jakieś śniadanie. Za ponad 3h mecz, więc za góra 2,5h powinniśmy wyjeżdżać. Zanim dotrzemy na stadion, potem znaleźć Jack’a, dojść na miejsca, to zajmie trochę czasu.
   Weszłam właśnie do kuchni, kiedy w przejściu natknęłam się na radosnego Nialla.
   - Cześć śliczna – przywitał mnie i przytulił.
   - Nic ci nie jest? – zdziwiło mnie jego zachowanie.
   - Po prostu dawno cię nie przytulałem!
   - Cieszysz się, że idziemy dziś na mecz, dzięki mnie! – zgadłam przyczynę jego radości.
   - No to też.. – przyznał się speszony i wrócił do opróżniania lodówki.
   - Zostaw coś dla mnie! Jeszcze nie jadłam – przypomniałam blondynowi.
   - Przepraszam, ciągle zapominam śpiochu – zaśmiał się ze mnie.
   - Haha.. Jest tam coś dobrego? – zapytałam i usłyszałam jak z mojego brzucha wydobywa się ciche warczenie.
   - Jest jeszcze ostatnia porcja twojej ulubionej potrawki z kurczaka z chili i szpinakiem – odpowiedział na moje pytanie nie wyjmując głowy z lodówki, którą przeszukiwał.
   - Ooo, świetnie. Uwielbiam ją! – ucieszyłam się. – Podasz mi ją?
   - Proszę bardzo – podał mi potrawkę, a sam wyją resztki wczorajszej pizzy, które odgrzał w mikrofali. 

   Kończyłam już jeść kiedy do kuchni weszli Harry i Louisem.
   - Mecz dziś o 15:30? – zapytał się mnie Harold.
   - Tak. Ale sądzę, że powinniśmy wyjść już po 14. Na nasze miejsca będzie nas musiał zaprowadzić Jack, a on musi być w szatni jeszcze przed 15.
   - No ok. To jak tak lepiej się już przebieraj bo jest już 12:55 – poinformował mnie Louis.
   Szybko dokończyłam swoją potrawkę, wrzuciłam talerz do zlewu i pobiegłam na górę. Wzięłam szybki prysznic, dosłownie w 5 minut, i zaczęłam się ubierać. Założyłam czerwone rurki, czarne kozaki do kolan, białą obcisłą bluzkę ze srebrnymi cekinami, a na to krótką, nie zakrywającą nawet brzucha, skurzaną kurteczkę z ćwiekami na kołnierzu. Zrobiłam dość mocny jak na mnie, a jednak delikatny, makijaż. Włosy splotłam w warkocz na bok, a dokładniej na lewy bok, tak, że delikatnie leżał na moim ramieniu.
Schowałam do kieszeni w kurtce najpotrzebniejsze drobiazgi, a do kieszeni w spodniach – telefon. Wychodziłam właśnie z pokoju gdy zegarek wybił równo godzinę 14:00.
   Zeszłam na dół i z chłopakami wsiadłam do auta Hazzy, którym mieliśmy jechać na dzisiejszy mecz.

_____

   Gdy dojechaliśmy na miejsce zgodnie z tym jak się umówiłam z Jackiem poszliśmy do wejścia z tyłu stadionu. Brunet już tam na nas czekał. Przedstawił nas jakiemuś ochroniarzowi i kazał zaprowadzić na nasze miejsca. Były niesamowite! Mieliśmy miejsca przy samych barierkach, na prawo od ławki rezerwowych Arsenalu.
   Arsenal grał dziś mecz z Aston Villa FC. Do połowy wygrywali 1:0, a końcowym wynikiem było 2:1 dla Arsenalu.
   Po meczu dostałam smsa od Jack’a z informacją o adresie jego apartamentu. Gdy tam jechaliśmy Harry zagubił się trochę więc przybyliśmy po 19:00, czyli z opóźnieniem o jakieś pół godzinki.
   Jack kazał nam czuć się jak u siebie. Jedna z dziewczyn na imprezie rozpoznała chłopców i prosiła żeby coś zaśpiewali. One Direction dało więc na imprezie mały koncert z 5 lub 6 piosenkami. Tymi do których się najlepiej tańczyło, oczywiście!
   Ja w tym czasie poznałam paru chłopaków z klubu i wypiłam trochę.. byłam na imprezie od 30 minut, a już miałam zawroty głowy. Przestałam się przejmować przyjaciółmi, gadałam z każdą napotkaną osobą na imprezie i piłam coraz więcej. Nigdy nie zachowałam się tak nieodpowiedzialnie. Ostatnie co pamiętałam to jak ok. północy zarywał do mnie jakiś chłopak, a ja upita alkoholem cieszyłam się do niego jak głupi do sera.
   Chłopak był chyba tak samo schlany jak ja. Inaczej z pewnością nie bawili byśmy się tak dobrze. Gdy tańczył 3 piosenkę zaczął mnie dotykać. Normalnie była bym oburzona, uderzyła go i wyszła z imprezy. Ale oczywiście nachlanej mnie to się podobało. Zaczęłam go kusić ponętnymi ruchami i nim się obejrzałam byliśmy sami w jednym z pokoi w apartamencie Jack’a.
   Na tym skończyły się wspomnienia z poprzedniej nocy. Jak sami widzicie chaotyczne i niewyraźne. Wspomnienia z najgorszej nocy mego życia..

___________________________________
   Przepraszam, że ten rozdział jest dość chaotyczny. Nie pisałam go dzisiaj. I przepraszam, że tak późno go dodaję ale zapewne teraz, gdy zaczęła się szkoła, będę tak wracała. Rozdział jest jaki jest ale nie mogłam tego inaczej rozbudować. Po prostu taki miał być. Pozdrawiam i życzę miłej nocki.

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 4

   Gdy weszłam do domu chłopcy siedzieli w salonie. Zdjęłam koturny, od których bolały mnie już nogi i na bosaka podreptałam do nich.
   - Ooo, ktoś tu jakiś wesoły – zauważył Harry.
   - I jak miną dzień? – zapytał Louis.
   - Udany. Idę jutro na mecz Arsenalu.
   - Sama? – zdziwił się Niall.
   - No, w sumie, miałam tyle kasy, że starczyło mi na dwa bilety.
   - Więc wydałaś kasę i co robiłaś przez resztę dnia? – zdziwił się Louis. W końcu kazał mi się bawić dzisiaj.
   - Ty lepiej powiedz kto idzie z tobą na ten mecz – odezwał się zainteresowany Zayn. – Któryś z nas czy wyrwałaś jakiegoś kolesia na mieście.
   - Tak i tak – odpowiedziałam krótko.
   - Czyli? – Hazza nie zrozumiał co miałam na myśli.
   - Czyli, że mam jeden wolny bilet, ale kogoś dzisiaj poznałam.
   - To dlaczego nie idziesz z tym kimś? – zapytał się zmartwiony Lou.
   - Ponieważ ten ktoś będzie na boisku – odpowiedziałam z dumą. – Jack Wilshere.
   - Żartujesz!! – wykrzyczał zszokowany Nialler.
   - Poważnie. Gdy kupowałam bilety pomagał mi zbierać zawartość mojej torebki z podłogi. Ale taki miły chłopak na pewno ma już dziewczynę, więc nie dokuczajcie mi, że łączy nas coś więcej niż przyjaźń!
   Nagle zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go. To dzwonił Jack. Kurde, dopiero co 15 minut temu się rozstaliśmy!

   - Cześć Jack.
   - Hej Lily. Sorki, że tak szybko dzwonię – ten koleś czytał mi w myślach! – ale jest taka sprawa, że jutro po meczu w moim apartamencie robimy z dziewczyną imprezę – no kuźwa mówiłam, że ma dziewczynę! – I tam pomyślałem, że może ty i One Direction wpadli byście na nią.
   - Jej, Jack, miło z twojej strony. Oczywiście, że wpadniemy. Tylko mam prośbę. Załatwił byś mi jeszcze 4 bilety obok tych miejsc, które teraz mam? – poprosiłam o przysługę ‘dziesiątkę’.
   - Racja, masz bilety. Myślałem, że usiądziecie w loży. Zawodnicy mogą tam wpuszczać znajomychza darmo. – to było miłe z jego strony. – Więc najlepiej nie przejmuj się biletami. Po prostu przyjedźcie w 6 i miejsca macie załatwione, a po meczu impreza!
   - No oczywiście, że tak. Wielkie dzięki za zaproszenie. To do jutra – pożegnałam się z nim.
   - Do jutrzejszego meczu – odpowiedział i rozłączył się.

   - Jack! – powiedział Harry.
   - Zgadłeś – zaśmiałam się, rozwala mnie ta jego spostrzegawczość.
   - Mówiłaś coś o załatwianiu biletów. Idziemy jutro na mecz?! – ucieszył się Zayn.
   - Idziemy na mecz, a po meczu na imprezę u Jack’a, którą organizuje ze swoją dziewczyną.
   - Ma dziewczynę! – Liam ucieszył się na tę wieść jak by ktoś mu powiedział, że wygrał milion w totku. Zignorowałam go, ale widać, że chłopcy też.
   - Jeju, siostra, kochana jesteś! Wiedziałem, że jak spędzisz dzień po za domem to stanie się coś wspaniałego – wychwalał mnie mój brat. – Jesteś najlepsza! Trzeba cię częściej tak wyganiać.
   - I kupić kilka nowych par krótkich spodenek – dodał Harry. On nigdy się nie zmieni. Tylko jedno mu w głowie..
   - Harry! To w przecież moja siostra! – spiorunował go spojrzeniem Lou.
   - Sorry, ale przyznasz, że mam rację!!
   Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Kocham tych wariatów. Żaden zawodowy piłkarz nie zastąpi mi tych chłopaków. To moja rodzina i nie wyobrażam sobie życia bez nich.
   Każdy był pod wrażeniem, że dzięki mojemu dźwiękowi osobistemu załatwiłam nam wejście na mecz i prywatną imprezę jednego z piłkarzy Arsenalu.
   Pośmieliśmy się tak gdzieś do 22 i zaczęliśmy się zbierać do swoich pokoi. Musieliśmy zdobyć energię przed wspaniałym meczem!

__________________________________
   Nowy rozdział zamierzałam dać jutro ale tak szybko chcę dojść do sedna tego opowiadania, że dałam go szybciej. Chcę wam powiedzieć, że główny schemat opowiadania mam gotowy. Teraz zaczynam szkołę więc będę miała mniej czasu na pisanie i będę dodawała tylko 1 rozdział na dzień. Mam nadzieję, że nie przyblokuję się twórczo i kolejne rozdziały będę mi szły jak najlżej - bo szczerze teraz nie mam pojęcia co pisać dalej po tym co już mam... 
   Mam nadzieję, że miło czyta wam się moje opowiadanie. Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru lub dnia.