sobota, 9 marca 2013

Rozdział 12

   Gdy obudziłam się następnego dnia rano, Liam’a nie było obok mnie. Od razu popsuł mi się humor. Wstałam z łóżka, założyłam szlafrok i wyszłam z sypialni. Li był w salonie. Ustawiał talerze z jedzeniem na stole. Usłyszał moje kroki, od razu się obrócił w moją stronę i uśmiechną radośnie. Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.
   - Cześć piękna – przywitał mnie.
   - Witaj kochanie – pocałowałam go w policzek. – Ooo, zamówiłeś jajecznicę. Nie ma co, musimy dzisiaj wrócić do domu. Wolę gdy to ty mi ją szykujesz!
   - Zamówienie na kolejny dzień? Dla ciebie wszystko! – mówiąc to śmiał się.
   Usiedliśmy do stołu i szybko zjedliśmy śniadanie. Rozmawialiśmy przy tym i ciągle śmialiśmy się do siebie. Z każdym dniem, z każdą godziną i sekundą, czułam się przy nim coraz pewniej. Nie wyobrażałam sobie żeby ktokolwiek zastąpił mi kiedyś Liama. Bardzo mi na nim zależało.
   - Dzięki. Idę wziąć prysznic i będziemy się zbierać do domu, dobrze? – zapytałam się go, przysuwając krzesło z powrotem do stołu.
   - Dobrze. Weź ze sobą czyste ubrania żebym wiedział co już spakować do plecaka.
   Wzięłam prysznic wyjątkowo szybko. Przebrałam się i złożyłam piżamę w kostkę. Wyszłam z łazienki, Liam był już gotowy.
   - Podaj mi piżamę, schowam się do bagażu – powiedział do mnie Liam, a ja podałam mu brudne ubrania.
   - To jak? Już idziemy? – zapytałam się go.
   - Jeżeli już chcesz iść to nie widzę problemu – odpowiedział uśmiechając się przy tym jak zawsze. Założył bagaż na plecy, a mi podał żółtą torbę z laptopem.

   Wyszliśmy z pokoju, zjechaliśmy windą na parter i skierowaliśmy się w stronę recepcji. Liam zapłacił za wszystko, oddał kartę do pokoju i zamówił taksówkę, na którą poczekaliśmy w holu. Gdy już przyjechała wyszliśmy na zewnątrz i od razu skierowaliśmy się do domu. Dojechaliśmy tam po pierwszej po południu. Weszliśmy do domu, a tam chaos jakiego jeszcze nigdy nie było..
   Z kuchni dochodził nas stuk talerzy i zapach spalenizny. Przy schodach stała jakaś szczupła blondynka, oparta o balustradę smsowała śmiejąc się z czytanej treści. Ze schodów zbiegł mężczyzna z rudymi, kręconymi włosami. Gonił on dwa koty.. tyle, że my nie mamy zwierząt, bo gdy byłam mała miałam lekką alergię, chłopcy woleli więc nie ryzykować. Z salonu dobiegały krzyki Louis’a oraz dźwięki telewizora, przez które mogłam stwierdzić, że właśnie oglądał mecz Manchester United.
   Właśnie odkładałam na podłogę torbę z laptopem, zastanawiając się kim jest rudzielec i blondynka, gdy nagle ktoś wchodząc do domu uderzył mnie drzwiami w plecy. Odwróciłam się i zobaczyłam, że to Zayn i Caroline.
   - Ojej, Lily, przepraszam cię. Nic ci się nie stało? – Caroline od razu do mnie podbiegła i wraz z Liamem pomogła mi się podnieść z podłogi, na którą upadłam.
   - Dzięki, nic mi się nie stało. Nie przejmuj się, po prostu niezdara ze mnie – zapewniłam, że nic mi nie jest. – A tak w ogóle to hej Caroline, hejcia Zayn!
   - Cześć – przywitał mnie Zayn, widocznie rozbawiony całą tą sytuacją.
   Szybko zdjęłam buty i pobiegłam do kuchni. Zobaczyłam tam Nialla i Harry’ego. Niall kombinował coś przy kuchence, a Harry otwierał okna próbując wywietrzyć smród.
   - Co wyście tu narobili?! – usłyszałam damski głos za swoimi plecami. To była blondynka, którą widziałam przy schodach. – Niall, mówiłam ci żebyś się nie brał za polską kuchnię! Ty zawsze, zawsze spalasz bigos, chodź to pozornie nie możliwe!! – krzyczała dziewczyna na blondyna.
   - Witaj, jestem Lily – przedstawiłam się, wyciągając rękę na powitanie.
   - Jestem Agnes, ale mów mi Ines. Ty jesteś siostrą Lou, tak? – zaczęła rozmowę, całkiem spokojnym, delikatnym głosem, tak bardzo innym od tego, którym krzyczała na Nialla. – Wiesz co, zostawmy tych idiotów. To dość normalne.
   - Normalne? Mieszkam z nimi ponad rok i w życiu nie widziałam naszej kuchni w takim stanie!!
   - Widać miałaś szczęście, że Niall zapomniał z domu swojej książki z przepisami kuchni polskiej – Ines poklepała mnie po ramieniu, śmiejąc się przy tym jakby usłyszała jakiś genialny kawał. – Chcesz pepsi? – zapytała się mnie wyciągając puszkę z lodówki.
   - Wolę 7up’a, jeśli jest.
   - Ostatni. Szczęściara z ciebie!
   Pierwszy raz spotkałam tę dziewczynę, a już ją polubiłam. Byłą taka wesoła, uśmiechnięta, wydawało się, że niczym się nie przejmuje. Poszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na sofie przy oknie, czyli w odpowiedniej odległości od ekscytującego się meczem Louisa.
   Zaczęłyśmy rozmawiać, a po chwili dołączyła do nas Caroline również z napojem w ręku. Rozmowa trwała już dłuższą chwilę. Lepiej poznałam Caroline oraz dowiedziałam się, że Ines jest przyjaciółką Nialla z Irlandii, a rudzielec to jej chłopak.
   Liam i Zayn oglądali mecz z Louisem.
   - Wreszcie je złapałem! – podszedł nagle do nas chłopak Agnes. – Trzymaj swojego kiciaka bo zaraz się zagryzą! – podał małego, białego kotka swojej dziewczynie. – Tak w ogóle to nazywam się Ed – przedstawił się chłopak, wyciągając do mnie zwolnioną rękę na powitanie.
   - Jestem Lily, miło cię poznać – odwzajemniłam powitanie.
   - Ach, ta ładna siostra Louisa! Faktycznie z Lou jesteście do siebie podobni. Niall dużo mi o tobie pisał. Dużo razy powtarzał, że jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką widział. Ja nie zaprzeczę.
   - Ekhm – Ines spojrzała się na niego z oburzeniem.
   - Okej, jednak zaprzeczę! – wybuchł śmiechem. Naprawdę pasowali do siebie z tą blondynką. Mieli tak podobne poczucie humoru i oboje żartowali przy każdej możliwej okazji. Miałam nadzieję, że jeszcze na długo tutaj zostaną.
   Ed usiadł przed nami na podłodze i tak głaskał swojego szarego persa, że bałam się by nie zagłaskał do na śmierć. Gadaliśmy jeszcze długo i jak się okazało w późniejszej rozmowie, Ed i Ines zostaną z nami jeszcze przez długi czas. Ed znalazł tu pracę, a ze względu, że nasza willa jest bardzo duża i mamy kilka wolnych pokoi, chłopcy zgodzili się by z nami zamieszkali.
   Po jakimś czasie do rozmowy przyłączyło się One Direction. Harry z Niallem oznajmili nam, że niestety nie ma możliwości by uratować nasz polski posiłek. Zamówiłam więc jedzenie z mojej ulubionej Chińskiej restauracji.
   Rozmowy ciągnęły się do późnego wieczoru. Bardzo dobrze dogadywałam się z dziewczynami. Cieszyłam się, że wreszcie mam jakieś przyjaciółki w Londynie. Okazało się, że moje wcześniejsze przekonanie okazało się właściwe ‘Jeśli los chce bym poznała nowe osoby, tak się stanie’.

__________________________________
   Przepraszam, że tak późno daję. Mam bardzo mało czasu na pisanie, a o wenę też mi ostatnio trudno. Dzisiejszy dzień był na tyle pozytywny, że nabrałam motywacji do napisania czegoś nowego i tak wplątałam w opowiadanie Ed'a i moją przyjaciółkę, której chyba nieco zmodyfikowałam  charakter, za co ją przepraszam.
   Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.
   Na koniec chciałam jeszcze podziękować każdemu kto czyta mojego bloga. Nawet nie wiecie jakie wsparcie i szczęście daje mi każda kolejna liczba na liczniku wyświetleń.

3 komentarze: