- Wstałaś
księżniczko – przywitał mnie podnosząc w górę mój podbródek, tak by mógł na
mnie spojrzeć. Nie pozwoliłam mu na to. Nie chciałam by ktokolwiek na mnie
patrzył. Taka szmata jak ja nie zasługiwała na to.
- Która
godzina? – zapytałam.
- Jest po
22.
- I ty tak
siedzisz ze mną od jakiś 6 godzin?!
-
Oczywiście. Nie mogłem pozwolić byś w takim stanie obudziła się samotnie.
Jeszcze byś sobie krzywdę zrobiła w depresji.
Zszokowało
mnie to. Nie zasługiwałam na to by ktoś się tak o mnie troszczył.
- Już się
lepiej czujesz? – zapytał ale nie poczekała na odpowiedź. – Może opowiesz mi co
jest powodem twojego stanu?
- Jest ktoś
w domu? – rozejrzałam się po salonie, zerkając również na korytarz, ale nikogo
nie widziałam.
- Nie.
Nikogo nie ma. Harry i Louis jeszcze nie wrócili z wczorajszej imprezy. Zayn
pojechał do tej dziewczyny, którą ostatnio poznał. A Niall poszedł do jakiegoś
kumpla, z którym był wcześniej umówiony. Nie chciał wychodzić. Martwił się czy
z tobą wszystko dobrze. Ale zapewniłem go, że ciągle będę przy tobie i może iść
– odpowiedział dość rozbudowanie na moje pytanie.
- Louisa na
pewno nie ma? – wolałam się upewnić.
- Nie ma.
Ale dlaczego tak cię on martwi? – Liam nie rozumiał o co mi chodziło.
- Jak ci
powiem to nigdy nie uwierzysz..
Opowiedziałam
mu jak się upiłam na imprezie. Jak flirtowałam z jakimś równie upitym
chłopakiem, którego twarzy nie mogłam dostrzec w ciemnej scenerii. Jak
poszliśmy do sypialni. O tym, że nie pamiętałam co tam robiliśmy. O tym jak
rano wstałam i co tam zobaczyłam. Że po wyjściu od Jack’a rozkleiłam się i
ledwo doszłam do domu.
- Biedactwo
– przytulił mnie jeszcze bardziej. Znowu płakałam. – Nie sądziłem, że to może
być coś aż tak poważnego. Gdybym cię nie znam stwierdził bym, że mnie
oszukujesz. Louis uprawiający seks z własną siostrą.. Przecież to jakieś
wymysły!
- Ale ja
bym ci nie zmyślała! – wyszlochałam. – To prawda, której tak samo jak ty nie
mogę zrozumieć – wydukałam przez łzy, i znowu wtuliłam się w jego klatę.
- Rozumiem.
Wierzę ci. Lily, nie pozwolę cię znowu tak skrzywdzić. Bądź przy mnie, a nic ci
się nie stanie – przerwał na chwilę. – Nie chcę cię martwić ale Louis pewnie
niedługo wróci do domu. Jeżeli nie chcesz z nim dziś rozmawiać, możemy
przenieść się do jakiegoś hotelu, żebyś tam ochłonęła i przemyślała wszystko co
cię dręczy.
- Liam,
jesteś kochany. Nie zasługuję na taką troskę!
-
Zasługujesz na wszystko co najlepsze! – patrzyliśmy się na siebie przez dłuższą
chwilę. Nigdy przedtem nie zdawałam sobie sprawy z tego jaki jest wspaniały.
Może w piątek powinnam przyznać Louisowi rację i nie wychodzić nigdzie samej.
Tylko z Liamem. Wtedy nie poszli byśmy na tę imprezę i nie musieli byśmy teraz
przechodzić tego koszmaru, nie stała bym się skończoną szmatą! Odwróciłam wzrok
bo wstyd mi było dalej się na niego patrzeć.
- To jak?
Chodź na górę i spakujemy ci piżamę i jakieś ubrania na zmianę – zaproponował
Liam. Wstaliśmy z sofy. Objął mnie ramieniem i poszliśmy na górę. Poszliśmy
najpierw do niego. Wyjął z szafy dość spory plecak podróżny, do którego włożył
jakieś swoje ciuchy, szczoteczkę do zębów i tego typu najważniejsze rzeczy. Potem
poszliśmy do mnie i spakowaliśmy do tego plecaka jeszcze moje ubrania i rzeczy
osobiste.
Liam
wyszedł na chwilę żeby się przebrać, ja też to zrobiłam. Włożyłam luźną
koszulkę z AC/DC, ciemnofioletowe dżinsy i białe conversy z Gorillaz. Lubię się
tak ubierać, wtedy nie wyróżniam się z tłumu. Gdy już byłam ubrana, Li wrócił do
mojego pokoju.
- Weź
jeszcze bluzę. Wieczór jest chłodny – powiedział, wyciągając z mojej szafy
czarną bluzę i podał mi ją. Naprawdę nie mogłam się nadziwić tego jaki jest
opiekuńczy!
Założył
nasz bagaż na plecy. Znowu objął mnie ramieniem i zeszliśmy na dół. Wyszliśmy z
domu, zamkną drzwi. Liam nie miał samochodu ani prawa jazdy.
- Zamówić
taksówkę czy chcesz się przejść? – zapytał.
- Wolę się
przejść. Świeże powietrze dobrze mi zrobi – powiedziałam i spróbowałam wymusić
uśmiech, który czułam, że mi nie wyszedł.
W nocy,
oświetleni słabym światłem paru latarni, oraz jasnym światłem księżyca, szliśmy
powoli pustą ulicą. On cały czas otulał mnie swoim ramieniem, a ja pozwoliłam
opaść mojej głowie na jego ramię, chociaż nie pomagało to w marszu. Jednak nie
przejmowałam się tym. Chciałam byśmy szli tak wiecznie. Czułam się szczęśliwa
bo na jakiś czas zapomniałam o tym co było powodem tego spaceru..
___________________________________
Może nie będzie to oznaką skromności z mojej strony, ale naprawdę kocham ostatni akapit tego rozdziału. Jest to jedna z moich romantycznych wizji z..., a nieważne.. Mam nadzieję, że zarówno mi jak i wam, kiedyś wizja takiego wieczornego spaceru w świetle księżyca, się spełni. Każdej z innym, tym wyjątkowym chłopakiem.
Ah jqk slodziutjo. Naprawde fajny rozdIal. Ooo ktos tu sie zakochuje
OdpowiedzUsuńŚliczny rozdział taki romantyczny:)
OdpowiedzUsuńNo muszę przyznać Ci rację też chciałbym taki spacer w świetle księżyca i latarni;)
Weny:)
Omom <3 Liam! *.*
OdpowiedzUsuńAwww<3 Boski.Chociaż jak dla mnie trochę przesłodzony.
OdpowiedzUsuńSpróbowała byś pisać dłuższe?
Pozdro :D
Oj tam, że przesłodzony =P
UsuńA rozdziały różnie mi wychodzą. Nie zmuszam się do napisania krótszego czy dłuższego. Piszę tak, że nagle jest jakiś moment, w którym wiem, że muszę skończyć rozdział i go kończę. Dziś faktycznie był gość krótki, ale wliczając fakt, że dodaję codziennie myślę, że nie jest źle ;))
W nocy, oświetleni słabym światłem paru latarni ....
OdpowiedzUsuńIf U Know What I Mean ! xDD