środa, 27 lutego 2013

Rozdział 7

   Kiedy w końcu się obudziłam, za oknem było już ciemno. Nadal leżałam na kolanach Liama. Przytulona do niego tak jak przed zaśnięciem. Byłam cała opuchnięta od płakaniu, oraz czułam łzy zaschnięte na moich policzkach.
   - Wstałaś księżniczko – przywitał mnie podnosząc w górę mój podbródek, tak by mógł na mnie spojrzeć. Nie pozwoliłam mu na to. Nie chciałam by ktokolwiek na mnie patrzył. Taka szmata jak ja nie zasługiwała na to.
   - Która godzina? – zapytałam.
   - Jest po 22.
   - I ty tak siedzisz ze mną od jakiś 6 godzin?!
   - Oczywiście. Nie mogłem pozwolić byś w takim stanie obudziła się samotnie. Jeszcze byś sobie krzywdę zrobiła w depresji.
   Zszokowało mnie to. Nie zasługiwałam na to by ktoś się tak o mnie troszczył.
   - Już się lepiej czujesz? – zapytał ale nie poczekała na odpowiedź. – Może opowiesz mi co jest powodem twojego stanu?
   - Jest ktoś w domu? – rozejrzałam się po salonie, zerkając również na korytarz, ale nikogo nie widziałam.
   - Nie. Nikogo nie ma. Harry i Louis jeszcze nie wrócili z wczorajszej imprezy. Zayn pojechał do tej dziewczyny, którą ostatnio poznał. A Niall poszedł do jakiegoś kumpla, z którym był wcześniej umówiony. Nie chciał wychodzić. Martwił się czy z tobą wszystko dobrze. Ale zapewniłem go, że ciągle będę przy tobie i może iść – odpowiedział dość rozbudowanie na moje pytanie.
   - Louisa na pewno nie ma? – wolałam się upewnić.
   - Nie ma. Ale dlaczego tak cię on martwi? – Liam nie rozumiał o co mi chodziło.
   - Jak ci powiem to nigdy nie uwierzysz..

   Opowiedziałam mu jak się upiłam na imprezie. Jak flirtowałam z jakimś równie upitym chłopakiem, którego twarzy nie mogłam dostrzec w ciemnej scenerii. Jak poszliśmy do sypialni. O tym, że nie pamiętałam co tam robiliśmy. O tym jak rano wstałam i co tam zobaczyłam. Że po wyjściu od Jack’a rozkleiłam się i ledwo doszłam do domu.
   - Biedactwo – przytulił mnie jeszcze bardziej. Znowu płakałam. – Nie sądziłem, że to może być coś aż tak poważnego. Gdybym cię nie znam stwierdził bym, że mnie oszukujesz. Louis uprawiający seks z własną siostrą.. Przecież to jakieś wymysły!
   - Ale ja bym ci nie zmyślała! – wyszlochałam. – To prawda, której tak samo jak ty nie mogę zrozumieć – wydukałam przez łzy, i znowu wtuliłam się w jego klatę.
   - Rozumiem. Wierzę ci. Lily, nie pozwolę cię znowu tak skrzywdzić. Bądź przy mnie, a nic ci się nie stanie – przerwał na chwilę. – Nie chcę cię martwić ale Louis pewnie niedługo wróci do domu. Jeżeli nie chcesz z nim dziś rozmawiać, możemy przenieść się do jakiegoś hotelu, żebyś tam ochłonęła i przemyślała wszystko co cię dręczy.
   - Liam, jesteś kochany. Nie zasługuję na taką troskę!
   - Zasługujesz na wszystko co najlepsze! – patrzyliśmy się na siebie przez dłuższą chwilę. Nigdy przedtem nie zdawałam sobie sprawy z tego jaki jest wspaniały. Może w piątek powinnam przyznać Louisowi rację i nie wychodzić nigdzie samej. Tylko z Liamem. Wtedy nie poszli byśmy na tę imprezę i nie musieli byśmy teraz przechodzić tego koszmaru, nie stała bym się skończoną szmatą! Odwróciłam wzrok bo wstyd mi było dalej się na niego patrzeć.
   - To jak? Chodź na górę i spakujemy ci piżamę i jakieś ubrania na zmianę – zaproponował Liam. Wstaliśmy z sofy. Objął mnie ramieniem i poszliśmy na górę. Poszliśmy najpierw do niego. Wyjął z szafy dość spory plecak podróżny, do którego włożył jakieś swoje ciuchy, szczoteczkę do zębów i tego typu najważniejsze rzeczy. Potem poszliśmy do mnie i spakowaliśmy do tego plecaka jeszcze moje ubrania i rzeczy osobiste.
   Liam wyszedł na chwilę żeby się przebrać, ja też to zrobiłam. Włożyłam luźną koszulkę z AC/DC, ciemnofioletowe dżinsy i białe conversy z Gorillaz. Lubię się tak ubierać, wtedy nie wyróżniam się z tłumu. Gdy już byłam ubrana, Li wrócił do mojego pokoju.
   - Weź jeszcze bluzę. Wieczór jest chłodny – powiedział, wyciągając z mojej szafy czarną bluzę i podał mi ją. Naprawdę nie mogłam się nadziwić tego jaki jest opiekuńczy!
Założył nasz bagaż na plecy. Znowu objął mnie ramieniem i zeszliśmy na dół. Wyszliśmy z domu, zamkną drzwi. Liam nie miał samochodu ani prawa jazdy.
   - Zamówić taksówkę czy chcesz się przejść? – zapytał.
   - Wolę się przejść. Świeże powietrze dobrze mi zrobi – powiedziałam i spróbowałam wymusić uśmiech, który czułam, że mi nie wyszedł.
   W nocy, oświetleni słabym światłem paru latarni, oraz jasnym światłem księżyca, szliśmy powoli pustą ulicą. On cały czas otulał mnie swoim ramieniem, a ja pozwoliłam opaść mojej głowie na jego ramię, chociaż nie pomagało to w marszu. Jednak nie przejmowałam się tym. Chciałam byśmy szli tak wiecznie. Czułam się szczęśliwa bo na jakiś czas zapomniałam o tym co było powodem tego spaceru..

___________________________________
   Może nie będzie to oznaką skromności z mojej strony, ale naprawdę kocham ostatni akapit tego rozdziału. Jest to jedna z moich romantycznych wizji z..., a nieważne.. Mam nadzieję, że zarówno mi jak i wam, kiedyś wizja takiego wieczornego spaceru w świetle księżyca, się spełni. Każdej z innym, tym wyjątkowym chłopakiem. 

6 komentarzy:

  1. Ah jqk slodziutjo. Naprawde fajny rozdIal. Ooo ktos tu sie zakochuje

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczny rozdział taki romantyczny:)
    No muszę przyznać Ci rację też chciałbym taki spacer w świetle księżyca i latarni;)
    Weny:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww<3 Boski.Chociaż jak dla mnie trochę przesłodzony.
    Spróbowała byś pisać dłuższe?
    Pozdro :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, że przesłodzony =P
      A rozdziały różnie mi wychodzą. Nie zmuszam się do napisania krótszego czy dłuższego. Piszę tak, że nagle jest jakiś moment, w którym wiem, że muszę skończyć rozdział i go kończę. Dziś faktycznie był gość krótki, ale wliczając fakt, że dodaję codziennie myślę, że nie jest źle ;))

      Usuń
  4. W nocy, oświetleni słabym światłem paru latarni ....
    If U Know What I Mean ! xDD

    OdpowiedzUsuń